Wymiana nieuprzejmości. Ekstraliga tą sprawą raczej się nie zajmie

WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: Józef Dworakowski
WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: Józef Dworakowski

Pokazana w Magazynie PGE Ekstraligi kuchnia meczu Fogo Unia - Betard Sparta robi wrażenie. Nicki Pedersen rugający swoich mechaników to jedno. Dużo ciekawsza jest jednak wymiana zdań między działaczem i menedżerem leszczynian.

- Oni wyjeżdżają ku***. Wszystkie starty przegrane - mówił Józef Dworakowski, udziałowiec spółki Fogo Unia Leszno, przechadzając się po klubowym parku maszyn w trakcie meczu z Betard Spartą Wrocław (44:46).

- To, że ku*** padał deszcz, to nie jest moja wina - odpowiedział mu menedżer drużyny Piotr Baron.

Na uwagę nieuprzejmości zwróciliśmy uwagę w związku z niedawną karą dla Stanisława Chomskiego. Trener Cash Broker Stali Gorzów został zawieszony za zachowanie w wyjazdowym meczu z Get Well Toruń (44:46). Nazwał sędziego drukarzem, kibicom pokazał wyprostowany palec i Ekstraliga Żużlowa nie miała dla niego litości. Czy w tej sytuacji zajmie się zdarzeniem z Leszna?

Wymiana nieuprzejmości między udziałowcem i menedżerem, choć padają w niej mocne słowa, jest co najwyżej podstawą do upomnienia obu panów. W PZM słyszymy, że ciężar gatunkowy przewinienia jest za mały. Można jedynie czepiać się dwóch brzydkich stwierdzeń, ale to nie jest powód, żeby kogoś karać finansową grzywną, bo o zawieszeniu w ogóle nie może być mowy.

ZOBACZ WIDEO Dlaczego Sparta nie namówiła Sławomira Kryjoma? Menedżer podaje powód

Ekstraliga Żużlowa mogłaby co najwyżej zainteresować się tym, jak to się stało, że do parku maszyn wszedł pan Dworakowski? W tym miejscu był już prezes klubu Piotr Rusiecki. Regulamin pozwala na jednego działacza, ale dwóch to już o jednego za dużo. Za przebywanie nieuprawnionych osób grożą zresztą konkretne sankcje. Tu ich jednak raczej nie będzie, bo nic nie słychać, żeby EŻ miała zamiar zająć się tematem.
 
Przepisy są w przypadku takich sytuacji dosyć elastyczne. Udziałowiec zawsze może powiedzieć, że pojawił się, jako organizator zawodów, bo sytuacja wymagała jego obecności. Poza tym na materiale wideo nie widać, czy panowie Dworakowski i Rusiecki przebywali w parku maszyn równocześnie. Mogą się przecież tłumaczyć, że na kilka minut się zamienili.

Ekstraliga na pewno zajęłaby się akcją działacza, gdyby doszło do jakichś dantejskich scen. Dwa przekleństwa to za mało. Swoją drogą panowie muszą być bardziej czujni i uważać na wszechobecne kamery i mikrofony.

Źródło artykułu: