Damian Baliński zdradza stan przedsezonowych przygotowań i ocenia szanse na sukcesy w 2009 roku.
Konrad Chudziński: Co będzie twoim priorytetem w tym sezonie?
Damian Baliński: Chciałbym dobrze prezentować się w zespole. Zależy mi na tym, aby wynik drużynowy był jak najlepszy, a moje występy mocno się do tego przyczyniły. Od lat moim podstawowym założeniem jest stanowienie silnego punktu w Unii. Na tym skupiam się najbardziej.
Czujesz się dobrze przygotowany do rozgrywek?
- Zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, by być gotowym w pełni na walkę na najwyższym poziomie i o najwyższe cele. Dużo czasu poświęciłem sprzętowi, ponieważ motocykle muszą być niezawodne. Dołożyłem starań, by silniki, którymi będę dysponował, doszlifować optymalnie. Mam nadzieję, że przyniesie to oczekiwany rezultat.
Poza walką w drużynie masz też szanse na sukces indywidualny. Awans do cyklu Grand Prix to marzenie Damiana Balińskiego?
- W pierwszej kolejności mam zamiar dostać się do finału Indywidualnych Mistrzostw Polski. Zależy mi na tym, aby do kolekcji dołożyć medal z tak prestiżowych zawodów. Mają one dla mnie szczególne znaczenie. Jeśli natomiast mówimy o Grand Prix, to nie będę ukrywał, że chodzi mi to po głowie. Pojawiła się faktycznie realna szansa, bo omijam polski finał. Znacznie ułatwia to zadanie. W światowym finale postaram się o wywalczenie pierwszej trójki, bo ona premiuje awansem do Grand Prix. Zobaczymy czy się to uda.
Zapowiada się dla ciebie bardzo pracowity sezon. Wracając do walki z Unią o mistrzowską koronę, Ekstraliga może być w 2009 roku bardzo wyrównana, prawda?
- Bez wątpienia jest to fakt. Kluby są bardzo silne. Właściwie nie ma jakichś słabych rywali. Nastawiam się w ten sposób, że każdy, kto przyjedzie do Leszna będzie dla nas groźny. Należy maksymalnie skupić się przed każdym spotkaniem. Trudno przewidzieć wyniki przy tak równych składach. Zadaniem żużlowców z Leszna będzie zacięta walka do samej linii mety.
W Ekstralidze wystąpią aż dwa zespoły beniaminków. Myślę tu o Gdańsku i Bydgoszczy. Składy obu klubów są ciekawe. Jak oceniasz ich szanse po powrocie do grona najlepszych?
- Nie stawiałbym ich na straconej pozycji. Opinie są różne. Słyszałem takie zdania, że te kluby są słabsze od pozostałych. Zupełnie się z tym nie zgadzam. Kadra zarówno w Gdańsku, jak i w Bydgoszczy jest tak nieprzewidywalna, że każdy wynik jest tu możliwy. Oni mogą sprawić wiele niespodzianek i niejednego rywala zaskoczyć.
Równe zespoły to element, na który czekała Ekstraliga?
- Im więcej jest klubów o podobnej sile, tym ta liga jest ciekawsza. O to przecież właśnie w tym wszystkim chodzi. Nie ma emocji, gdy jakiś zespół wysoko wygrywa spotkanie za spotkaniem. Zażarta walka i wynik nieprzewidywalny do samego końca to jest to, co w speedway'u jest najpiękniejsze.
Czy nieprzychylna aura z końcówki marca ma wpływ na wasze przygotowania?
- Bez wątpienia bardzo utrudnia to nam zadanie. W 2008 roku w obecnym okresie mieliśmy już za sobą sporo startów i na treningu i w sparingach. Teraz było tylko kilka okazji, a co gorsza tor pozostawiał wiele do życzenia. Po zimie, gdy jeszcze co chwilę pada trudno go wyrównać. Skupić trzeba się na tym, by nie złapać żadnej kontuzji. Mam nadzieję, że to się zmieni.