Nicki Pedersen jest obok Antonio Lindbaecka obecnie najsłabszym zawodnikiem cyklu Speedway Grand Prix. W Słowenii zdobył zaledwie trzy punkty, a w Warszawie pięć. Nic dziwnego zatem, że pojawiły się głosy krytyczne pod adresem Duńczyka, byłego trzykrotnego Indywidualnego Mistrza Świata.
Zdaniem Rufina Sokołowskiego, Pedersen powinien pomyśleć o końcu kariery. - On męczy się na torze i im więcej ma na koncie biegów, tym spisuje się gorzej - mówił w rozmowie z naszym portalem były prezes Fogo Unii Leszno.
40-latek nie zamierza jednak przejmować się takimi komentarzami. - Ci, którzy tak uważają, mylą się - ucina Pedersen. Zaprzecza również pojawiającym się plotkom, że w razie odpadnięcia z cyklu Grand Prix, skończy ze ściganiem się. Nic takiego nawet nie pojawia się w głowie Duńczyka.
Skoro tak, to dlaczego były mistrz świata spisuje się w tym roku poniżej oczekiwań? - Obecnie mamy chyba najsilniejszą stawkę Grand Prix w historii tych rozgrywek. Jeśli nie trafisz z przełożeniami i masz wolniejszy dzień, po prostu nie możesz zdobyć żadnych punktów. To wszystko - tłumaczy zawodnik.
ZOBACZ WIDEO Dlaczego Sparta nie namówiła Sławomira Kryjoma? Menedżer podaje powód
Fakty są jednak takie, że tak słaby początek walki o mistrzostwo świata Pedersen miał w 2002 roku. Wówczas po dwóch turniejach jego dorobek wynosił tylko sześć punktów. - Naprawdę pracujemy w teamie nad tym, by było lepiej. Mam nadzieję, że będę mógł się pokazać z dobrej strony już 27 maja w GP Łotwy - kończy żużlowiec.
Wcześniej, bo już w niedzielę 21 maja 40-letni zawodnik będzie miał okazję do rehabilitacji w Polsce. Leszczynianie zmierzą się na wyjeździe z Cash Broker Stalą Gorzów.
Dziennikarze - tłumaczenie nie polega na przełożeniu jeden do jednego słów w zdaniu z języka obcego na język polski Czytaj całość
Jak czyta się Krzystyniaka lub Rufina to ręce opadają.
Są większe autorytety żużlowe w Lesznie niż ci panowi Czytaj całość