Starcia gorzowsko-zielonogórskie od lat elektryzują kibiców nie tylko w województwie lubuskim, ale i całej Polsce. Szkoleniowiec mistrzów Polski pamięcią wrócił do dawnego żużla, kiedy drużyny były bardziej swojskie i cała kadra przygotowywała się wspólnie. - Sposób podgrzewania atmosfery jest inny, a drużyny nie są już w składach złożonych z rodzimych zawodników. Żużlowcy są też w cyklu startowym i nie ma takich przygotowań, jak to kiedyś bywało, że do każdego meczu czyniono je pieczołowicie, a do derbów szczególnie - zauważył Stanisław Chomski.
- To zawsze jest jakiś dreszczyk emocji. Z tyłu głowy dociera informacja, że to są derby. Jest to święto dla kibiców. Zawodnik odjeżdża zawody, choć na pewno jest w jakiś sposób podekscytowany, ale szybko zostawia to za sobą i ma następne imprezy. Kibice zaś żyją tym do następnych derbów i daje się to odczuć nawet w relacjach międzyludzkich, w sklepie, na ulicy. Zawsze znajdzie się ktoś, kto spyta o wynik i nie przyjmuje innej odpowiedzi, jak ta, że wygramy - kontynuował trener Cash Broker Stali Gorzów.
Gorzowianie są w nieco lepszej sytuacji z tego względu, że mają za sobą więcej ligowych spotkań, mianowicie cztery. Ekantor.pl Falubaz Zielona Góra odjechał zaś tylko dwa mecze, a to wszystko przez aurę. Pogoda odgrywa znaczącą rolę w tegorocznych rozgrywkach PGE Ekstraligi, często wpływając też na sposób przygotowania nawierzchni toru czy działania silników.
- Zawsze pod daną porę roku i dnia trzeba wziąć poprawki, przeważnie jeśli chodzi o nawilgocenie toru. Tor nie będzie się zachowywał w stu procentach tak samo, gdy zawody są o 16, a gdy odbywają się o 20. Mamy jakieś doświadczenia i bierzemy pod uwagę wnioski z nich. Szykuje nam się ekstremalna pogoda, typowo letnia i pewną zagadką będzie to, jak się będzie zachowywał sprzęt. O tor jestem spokojny - wytłumaczył szkoleniowiec.
ZOBACZ WIDEO Żużlowa prognoza pogody
Kibice z Gorzowa na pewno zaniepokoili się, gdy w środę z Danii dotarły informacje o upadku Nielsa Kristiana Iversena i Nickiego Pedersena. Jak się okazuje, tylko ten drugi znacząco ucierpiał. - Sprzęt Iversena jest zmasakrowany. On sam z tego karambolu wyszedł troszkę poobijany. Szczęście w nieszczęściu, że to nie on najbardziej w nim ucierpiał. Można tylko współczuć Nickiemu, że tak się stało - przyznał były selekcjoner narodowej kadry.
O ile Pedersena w GP zabrakło, to drugi z Duńczyków wystąpił na Łotwie, gdzie warunki torowe pozostawiały wiele do życzenia. Fatalnemu upadkowi uległ przez to Bartosz Zmarzlik i jego występ w niedzielę stoi pod znakiem zapytania.
Stal nadal nie będzie miała do dyspozycji Krzysztofa Kasprzaka, który w czwartek spotkał się z lekarzami. - To są konsultacje na temat dalszej rehabilitacji. Takie badania będą robione kilkukrotnie. Będzie coś więcej wiadomo, to damy znać. Na chwilę obecna się rehabilituje, jest z nami w kontakcie i potrafi się podzielić swoimi spostrzeżeniami. W tym tygodniu raczej nie pojawi się na motocyklu - przekazał trener aktualnych drużynowych mistrzów Polski.
A co szkoleniowiec sądzi o sile Falubazu? - Cwaniactwo Hampela i Doyle'a na starcie. Ważnym elementem jest to, by panował nad tym ten, kto musi. Do tego pewność jazdy Patryka Dudka i Doyle'a. Zawsze się też tak składa, że jak są derby, to któryś z zawodników Falubazu powstaje jak feniks z popiołów i notuje bardzo dobry wynik. To jest jednak wróżenie z fusów. Jest to zespół z ogromnym potencjałem, ale nie miał okazji wykazać tego w lidze, bo uczestniczyli w dwóch meczach, jeden wygrany, drugi przegrany. Są znaki zapytania, ale oni mogą, nic nie muszą. Wyzwalają się pewnie jakieś emocje, bo to są derby i zrobią wszystko, by pokazać się z jak najlepszej strony - ocenił.
Gospodarze niedzielnego starcia chcą uniknąć błędów, jakie pojawiały się w zeszłorocznych derbach. W Stali liczą też, że nie tylko para Martin Vaculik - Przemysław Pawlicki będzie jeździć tak pewnie, jak to robiła w ostatnich spotkaniach. - Nie możemy popełniać błędów tak, jak w tamtym roku. W tym sezonie raczej się to nie zdarza. Przeważnie to my mijamy rywali, a nie oni nas na naszym torze, choć potyczek ligowych u nas nie było jednak za wiele, bo tylko dwie. Jesteśmy jednak u siebie. Stadion będzie wypełniony do ostatniego miejsca i ten doping też niesie. Musimy atakować każdą parą, od pierwszego biegu. Chciałbym, aby każda dwójka była siłą uderzeniową, ale jak będzie... Może standardowo - zakończył Stanisław Chomski.