W tym roku Betard Sparta Wrocław, po ponad rocznej przerwie, powróciła na odnowiony Stadion Olimpijski. Nawierzchnia się zmieniła i nie przypomina tej sprzed remontu. Sparta wygrała dwa z trzech spotkań u siebie, ale wrocławscy zawodnicy mówią, że nie mają atutu własnego toru.
Zresztą ostatnie mecze pokazały, że Betard Sparta nie rozgryzła jeszcze nowego toru. Wrocławianie gubią się z ustawieniami sprzętu i obieraniem właściwych ścieżek, a to przekłada się na słabsze momenty w spotkaniach. - Chcemy zapewnić kibicom widowisko, żeby oglądali mijanki. Dlatego nadal eksperymentujemy z torem. W meczu z Włókniarzem mieliśmy test takiej nawierzchni, która pozwalała na obieranie różnych ścieżek. Z tego wynikał nasz niepewny początek spotkania - tłumaczył po meczu Rafał Dobrucki, trener Sparty.
W podobnym tonie po zawodach wypowiadali się zawodnicy z Wrocławia. Ostatecznie udało im się pokonać Włókniarza Vitroszlif CrossFit Częstochowa 50:40, ale goście spod Jasnej Góry niemal do końca zachowywali szanse na korzystny wynik. - Sami szukamy w tym torze przełożeń. Nie potrafimy się dopasować. Co tu jednak dużo mówić, najważniejsze, że mecz z Włókniarzem został wygrany - stwierdził młodzieżowiec Damian Dróżdż.
Wrocławianie mogą się za to pochwalić stuprocentową skutecznością na wyjazdach. Zespół z Dolnego Śląska wygrał w tym sezonie w Lesznie i Grudziądzu. - Na pewno na wyjazdach mamy czystą głowę, bo nie myślimy o tym jak jeździliśmy na treningach. Nie mamy porównania nawierzchni z treningu i meczu. We Wrocławiu trenujemy, ustawiamy sprzęt, a potem w spotkaniu staramy się to skopiować. Gdy jedziemy na wyjazd, patrzymy jaka jest sytuacja i staramy się coś na bieżąco wymyślić. U nas na treningach czasem jest inaczej niż na meczu - dodał Dróżdż.
ZOBACZ WIDEO Pogoda zrobiła rozgardiasz w żużlowym kalendarzu
Ale i tak z sentymentu dalej im kibicuję. :-)