Plusy i minusy weekendu. Życiowa stabilizacja i zaufanie trenera dobrze działają na Przemysława Pawlickiego

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Przemysław Pawlicki, Martin Vaculik
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Przemysław Pawlicki, Martin Vaculik

Przemysław Pawlicki zawodnikiem 8. rundy PGE Ekstraligi. Nie chodzi nawet o to, że wygrywał biegi, ale o styl, w jakim to robił. Unia Leszno może sobie pluć w brodę, że dwa lata temu puściła tego zawodnika.

Po takim wstępie nie pozostaje nam nic innego, jak napisać, że największy plus weekendu dla Przemysława Pawlickiego. Żużlowiec odpłaca trenerowi Stanisławowi Chomskiemu za zaufanie, jakim ten go obdarzył. Pawlicki dostał niezły numer w mocnej parze z Martinem Vaculikiem i robi, co do niego należy. Na dokładkę w świetnym stylu. Często przejeżdża linię mety pół prostej przed rywalami. W niedzielnym meczu Cash Broker Stal Gorzów - Get Well Toruń (55:35) też oglądaliśmy takie obrazki. Silniki Flemminga Graversena robią swoje.

Kończąc wątek Przemysława nie sposób nie wspomnieć o tym, że żużlowiec wkrótce zostanie tatą. Poza gratulacjami wypada dodać, że najwyraźniej stabilizacja w życiu prywatnym dobrze działa na starszego z braci. Tak trzymać.

Kolejny plus dla zawodników jadących w meczach MRGARDEN GKM Grudziądz - Ekantor.pl Falubaz Zielona Góra (43:47) i ROW Rybnik - Włókniarz Vitroszlif CrossFit Częstochowa (49:41). Kibice w Grudziądzu i Rybniku zobaczyli świetne widowiska. Kapitalnie spisał się Sebastian Ułamek. Powrót Karola Barana i element rywalizacji podziałały na doświadczonego żużlowca.

Pierwszy minus dla Daniela Kaczmarka. Sezon zaczął nawet nieźle, ale od jakiegoś czasu wszystko się posypało. Mistrz Polski juniorów równa do słabych kolegów. Podobno celem Kaczmarka na ten sezon były finały IMŚJ. Nie awansował do nich i odtąd zaczął zjeżdżać z formą w dół. Danielu, w takiej sytuacji nie wolno załamywać rąk. Trzeba poszukać nowego celu.

Minusy dla drużyn Get Well i Fogo Unii. Toruń udowodnił w Gorzowie, że wygrana w Grudziądzu (45:33) była dziełem przypadku. Pomógł deszcz. Żeby Get Well awansował do play-off, to musiałby stać się cud. A jeśli idzie o zespół leszczyński, to ostatnimi występami przekonuje, że nie jest żadnym dream-teamem, lecz papierowym tygrysem. Jeśli ten stan potrwa dłużej, to będziemy mieli największego przegranego ligi.

ZOBACZ WIDEO Michał Kobosko opowiada o awanturze na trybunach podczas meczu Polska - Rumunia

Źródło artykułu: