Bez Hamulców 2.0 to cykl felietonów Dariusz Ostafińskiego.
***
Pamiętam taką rozmowę ze Zbigniewem Koźmińskim z czasów, gdy był on prezesem Górnika Zabrze. Akurat zmieniał trenera - analityka Marka Wleciałowskiego na showmana i gadułę, w przeszłości dobrego piłkarza, Marka Motykę. Spytałem, jaki jest sens wyrzucać świetnego warsztatowca, który na dokładkę miał na rozkładzie mecze z błyskiem taktycznego geniuszu. Prezes Koźmiński zgodził się z moimi uwagami, ale zaraz też dodał, że ten układ się wypalił, że jest marazm i teraz musi przyjść ktoś, kto wskoczy na stół i wykona jakiś zwariowany taniec. Niezbyt merytoryczne myślenie? Wtedy tak myślałem. Dziś wiem, że Koźmiński miał wówczas rację.
Na drużynę Get Well już od jakiegoś czasu patrzę z niepokojem. Doceniam sportowe osiągnięcia Grega Hancocka, ale z drugiej strony w głowie pojawia się pytanie, czy to normalne, że prawie 50-letni facet jest liderem drużyny? Poza tym, jak to jest, że niechciani w Toruniu - Jason Doyle, Grigorij Łaguta czy Martin Vaculik z takim powodzeniem jeżdżą w innych zespołach, są ich liderami. Jak to jest, że Daniel Kaczmarek, który nieźle zaczął sezon, zaczyna się coraz bardziej cofać? Takie rzeczy muszą skłaniać do refleksji. Ktoś za to odpowiada.
Problemem Get Well z pewnością nie jest brak pieniędzy. Tych akurat mają w Toruniu pod dostatkiem. Panowie działacze powinni więc zrobić burzę mózgów i zastanowić się, co u nich nie gra, bo że nie gra, to pewne. Kilka tygodni temu słyszałem, że przeszkadza długi język Przemysława Termińskiego. Jednak właściciel zamilkł i wcale nie jest lepiej. Deszcz dał wygraną w Grudziądzu, kolejne dwa punkty zostały zdobyte na pechu Rybnika i to by było na tyle. Sześciu porażek nie da się wytłumaczyć tym, że mecze komentował Tomasz Dryła.
Przed toruńskim zespołem mecz o wszystko z Ekantor.pl Falubazem Zielona Góra. Przegrana spowoduje, że drużyna już do końca będzie jechała z nożem na gardle. Ktoś powie, że to przecież tylko pokłosie problemów Petera Johnsa, tunera połowy toruńskiej drużyny. Co jednak stało na przeszkodzie, by jadący do tyłu zawodnicy poszukali innych dostawców? Niedawno to zrobili. Pytam, dlaczego tak późno.
ZOBACZ WIDEO Żużlowa prognoza pogody. Możliwy deszcz w całej Polsce
Co do Jacka Gajewskiego, przyznaję, że bardzo go cenię. To jest menedżer, który myśli, wyciąga wnioski i zdecydowanie stać go na wysokie loty. W poprzednim sezonie miał swój mecz w Zielonej Górze, kiedy rozłożył na łopatki Marka Cieślaka. Jednak to było tylko to jedno spotkanie. Poza nim niczego wielkiego nie pokazał. Dużo było natomiast meczów oddanych bez walki.
Motywem przewodnim wielu spotkań było stwierdzenie: "Nie robiłem zmian, bo nie było kim". Tyle że - moim zdaniem, jeśli jest beznadziejnie, to nie znaczy, że trzeba temu stanowi ulegać. Menedżer jest od tego, żeby działać, szukać, czasem nawet zrobić coś zwariowanego. Nawet, jak nie trafi, to nie ma się czego wstydzić.
Nie chce mi się dalej wyliczać przesłanek przemawiających za zmianą menedżera, bo i też nie o to chodzi. Dość napisać, że w Toruniu muszą przewietrzyć park maszyn. Potrzebne jest nowe, świeże spojrzenie na zawodników i wszystko to, co się wokół nich dzieje. Jeśli nic się nie zmieni, to obawiam się, że dalej będziemy się zachwycać, jak to pięknie na papierze wygląda awizowany skład Get Well. A później przyjdzie mecz i zobaczymy tą samą beznadzieję. Swoją drogą, czy to nie dziwne, że od początku sezonu najlepszym zawodnikiem jest ten, którego los jesienią był niepewny?
Panie Przemysławie, sytuacja naprawdę dojrzała do tego, by podjąć zdecydowane kroki. Dla dobra klubu, dotychczasowego menedżera, ale i też dla pańskich notowań.
A poniżej taki mały gadżet z mediów społecznościowych. Mój ulubiony prezes Ireneusz Zmora też widzi, to co ja.
Greg za słaby na rezerwę taktyczną?! A można by jeszcze Holdera wykorzystać. Cóż, nie mój sad, nie moje śliwki. Teraz Grudziądz pic.twitter.com/2Mss9awCPP
— Ireneusz Zmora (@IreneuszZmora) 12 czerwca 2017
,, Nie wystarczy przemalować i zmienić firanki w burdelu, trzeba jeszcze wymienić Panienki tam pracujące''.