Nicki Pedersen nabawił się urazu kręgosłupa pod koniec maja w meczu ligowym w ojczyźnie. Z tego powodu 40-latek był zmuszony wycofać się już z dwóch turniejów Speedway Grand Prix. Byłego mistrza świata nie oglądaliśmy w akcji w Daugavpils i Pradze. Teraz wiadomo, że Pedersen nie zaprezentuje się również przed własną publicznością w Horsens.
- Specjaliści są przekonani, że zobaczyli w badaniach nowe złamanie siódmego kręgu szyjnego. W połączeniu z urazem szóstego kręgu powoduje to ogromne ryzyko, że w razie upadku mogłoby dojść do uszkodzenia rdzenia kręgowego w tym miejscu. Konieczne są jednak kolejne badania, aby mieć stuprocentową pewność, że doszło do pęknięcia tego kręgu - głosi komunikat teamu Pedersena.
Kibice Pedersena muszą uzbroić się w cierpliwość. Najwcześniej na torze zobaczymy go w lipcu. - Kolejne prześwietlenia zostaną wykonane na początku lipca, bo pomiędzy nimi musi być co najmniej pięć tygodni przerwy. To bardzo trudny okres dla Nickiego, który czeka na werdykt lekarzy. Jego głód żużla i chęć powrotu do ścigania rosną z każdym dniem - czytamy w oświadczeniu.
Duński żużlowiec nie ukrywa, że decyzja o wycofaniu się z turnieju SGP w Horsens nie należała do najłatwiejszych. - Kolejne informacje w sprawie kontuzji przekażemy w lipcu. To oznacza, że wtedy najwcześniej będzie można zobaczyć Nickiego na torze. Musieliśmy się wycofać z Grand Prix w Horsens, bo Nicki zastosował się do zaleceń lekarzy, choć informacja o kontuzji nie jest w stu procentach pewna. Życzymy wszystkim wspaniałego Grand Prix i mamy nadzieję, że na stadionie pojawią się tłumy fanów - podsumował team Pedersena.
W Horsens duńskiego żużlowca zastąpi pierwszy rezerwowy SGP - Peter Kildemand.
ZOBACZ WIDEO Żużlowa prognoza pogody. Możliwy deszcz w całej Polsce
Może czas jest zwolennikiem Pedersena?