Na pełnym gazie to cykl felietonów Jana Krzystyniaka, byłego żużlowca, trenera, ale i też cenionego eksperta.
***
Nie byłem specjalnie zdziwiony, gdy dowiedziałem się w poniedziałek rano, kto został powołany do składu na finał Drużynowego Pucharu Świata. Czwórka zawodników ze Speedway Grand Prix to wybór jak najbardziej logiczny i gdybym był na miejscu selekcjonera, być może podjąłbym podobną decyzję. Rozważania musiały być w każdym razie trudne, bo mamy więcej żużlowców, którzy zasłużyli na udział w finale, niż miejsc w składzie. Tym, którego można uznać za największego przegranego powołań, jest na pewno Jarek Hampel.
Nasz dawny medalista z Grand Prix może czuć rozgoryczenie, bo w ostatnich tygodniach zrobił rzeczywiście sporo, by w tej kadrze się znaleźć. Była szybkość, forma i wyniki. Nie mam jednak wątpliwości, że Jarek zachowa się z klasą i żadnego obrażania nie będzie. Na pewno zrozumie argumenty Cieślaka i nie zdziwię się, jeśli pomoże kadrze z parku maszyn.
A wracając do samych powołanych: myślę, że żaden z nich nie jest w tym składzie za nazwisko. Oni zapracowali sobie na to jazdą zarówno w tym, jak i poprzednim sezonie. Nie bez znaczenia jest to, że są młodzi i w podobnym wieku. Jeżdżą razem na wszystkie turnieje i się ze sobą dogadują. Może właśnie to przesądziło sprawę? Trudno powiedzieć czy Jarek Hampel potrafiłby złapać z tą młodzieżą wspólny język, ale na pewno byłby kimś z zewnątrz. Marek Cieślak na pewno brał ten aspekt pod uwagę. Czwórka z Grand Prix to wariant bezpieczniejszy, zarówno jeśli chodzi o dyspozycję sportową, jak i atmosferę.
Przy okazji cieszy mnie to, że wybór rezerwowego padł na Bartosza Smektałę. Można powiedzieć, że jest to ukłon w kierunku publiczności w Lesznie, ale nie tylko. Bartek swoją jazdą w tym roku po prostu sobie na to zasłużył. Jeśli nadarzy się okazja do wyjazdu na tor, nie zawiedzie.
Jan Krzystyniak
ZOBACZ WIDEO Stadion Orła rośnie w oczach! Trwają rozmowy o dachu (VIDEO)