Z drugiej strony ekranu to felieton Gabriela Waliszki, dziennikarza nc+.
***
Nie, nie ma u nas takiej drugiej imprezy. Maruderzy mogą tradycyjnie wybrzydzać i narzekać, ale fakty są takie, że finał Indywidualnych Mistrzostw Polski to zawody jedyne w swoim rodzaju. Już przed pierwszym wyścigiem czuje się tę wyjątkową atmosferę. Jaką? Taką bez cieśnienia, presji, zbędnej spiny czy nerwowych ruchów. Jesteś w parku maszyn, patrzysz w przód a tam medalista mistrzostw świata relaksuje się na leżaku, z lewej dwóch młodych mistrzów opowiada sobie dowcipy, a po prawej trzej rutyniarze rozmawiają o ostatnich doświadczeniach. W jednym miejscu i czasie masz na wyciągnięcie ręki wszystkich najlepszych zawodników w ukochanym nad Wisłą sporcie. Jasne, że jak założą kaski to pojadą jak zwykle czyli po bandzie i po zwycięstwo. Ale nawet ostatnie miejsce nie spowoduje wyrywania włosów z głowy czy innych nerwowych ruchów. Być mistrzem Polski to zawsze brzmi dumnie, ale ostatnia pozycja wśród 16-tu najlepszych w kraju nigdy nie jest dramatem w karierze. Jeśli dodamy do tego ligową wręcz frekwencję jaką sygnalizuje gorzowska Stal chwilę przed finałem na Jancarzu, mamy zapowiedź wyjątkowo świątecznej niedzieli.
Czemu dziś tyle o tym? Bo indywidualne mistrzostwa kraju to ostatnie turniejowe jazdy przed biało-czerwonym festiwalem w drużynowym żużlu. Tak, tak, festiwal żużla, jak mawia Apoloniusz Tajner, jest naszą domeną już od ponad 10 lat. Niespełna tydzień przed leszczyńskim turniejem zobaczymy czterech wybrańców Marka Cieślaka, którzy sprawdzą się na niełatwym torze i na tle silnej konkurencji z powracającym do formy utytułowanym rutyniarzem na czele. Wiadomo, że Biało-Czerwoni są faworytem finału DPŚ na Smoczyku i że ich droga po ósmy puchar wydaje się najłatwiejsza z wszystkich dotychczas przebytych. Nie przesadzałbym jednak z hurraoptymizmem przed, żeby nie okazało się po, że ktoś zlekceważył rywali. Dlatego z wielką ciekawością czekam na turniej o indywidualne panowanie w krajowym speedwayu. To nie będą zawody tylko o czapkę, szarfę i puchar. Skład, czas, miejsce i okoliczności każą myśleć o prawdziwych fajerwerkach. No więc typujemy:
Finał IMP. Trzymam kciuki za dobre wyścigi i zaskakujące wyniki. W finale będzie pewnie ze dwóch uczestników cyklu Grand Prix, a do tego pewien rutyniarz i bardzo niedoceniane nazwisko. Wierzę, że organizatorzy staną na wysokości zadania i mimo deszczowych perturbacji przygotują znakomity torek do ścigania. Ku chwale polskiego żużla zapraszam razem z Markiem Cieślakiem.
Półfinał DPŚ King's Lynn. Każdy wynik poza zwycięstwem Australii byłby sensacją. A więc z drugiego miejsca do barażu wjadą pewnie Brytyjczycy, bo startują u siebie i mają bardziej wyraziste personalia niż rywale. Czesi z Vaclavem Milikiem w składzie mogą ich lekko postraszyć, a Amerykanie bez Grega Hancocka będą się uczyć i płacić frycowe. Niespodzianek nie przewiduję.
Półfinał w Vastervik. Szykuje się fantastyczna jazda. Na papierze i w jeździe najsilniejsi wydają się Duńczycy. Szwedzi to największa zagadka czyli zespół, który może wygrać ten turniej, ale równie dobrze skończyć go poza czołową dwójką. Łotysze i Rosjanie będą urywać faworytom punkty i przy odrobinie szczęścia mogą zrobić komuś psikusa. Jak dla mnie Dania na finał.
Gabriel Waliszko, dziennikarz nc+
Przeczytaj więcej felietonów Gabriela Waliszki ->
ZOBACZ WIDEO Czapka Kadyrowa ponownie u Jacka Krzyżaniaka (WIDEO)
2. Zmarzlik
3. Hampel
2.Hampel
3. Janowski