Jarosław Galewski: Bez Woffindena jest życie, a bez Doyle'a masakra (komentarz)

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Jason Doyle na prowadzeniu
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Jason Doyle na prowadzeniu

Marek Cieślak po obejrzeniu pierwszego półfinału DPŚ może wyłączyć telewizor i iść spokojnie spać. Nie ma czego się bać. Brytyjczycy pojechali bardzo dobrze, ale zarówno oni jak i Australijczycy nie będą w Lesznie poważną konkurencją dla Polaków.

Pierwszy półfinał DPŚ pokazał, że Australia raczej nie będzie w tym roku liczyć się w grze o najwyższe cele. Nawet z Doyle'em w składzie, ta ekipa miałaby problem, żeby pokonać dobrze dysponowanych Brytyjczyków, którzy w King's Lynn "pozamiatali" konkurencję już w pierwszej serii. Jeśli lider cyklu Grand Prix nie wsiądzie zaraz znowu na motocykl, to jego kolegów może nie być w ogóle w leszczyńskim finale. Na miejscu menedżera rozważyłbym również telefon do Sama Mastersa (jeśli nie będzie Doyle'a), bo na Smoczyku szykuje się klapa.

W tej chwili Kangury są słabe i mogą mieć problem, żeby podskoczyć rywalom w barażu. Niewątpliwym plusem jest rosnąca forma Chrisa Holdera, który pojechał ostatnio świetnie w Szwecji, a teraz znowu zaliczył udany występ. Inna sprawa, że w jego przypadku ze stwierdzeniami o odrodzeniu trzeba jeszcze poczekać. W tym roku były już momenty, kiedy wydawało się, że Holder się budzi, a później znowu wracały stare koszmary.

Z kolei Brytyjczycy udowodnili, że jest życie bez Taia Woffindena. Mają naprawdę ciekawą drużynę. Gdyby mogli wystawić ten najbardziej optymalny skład, to w Lesznie ta ekipa mogłaby nieźle namieszać. A tak ich wielkim sukcesem będzie medal, nawet ten brązowy. Na coś więcej raczej zabraknie argumentów.

Na Smoczyku Brytyjczyków nie mamy prawa się jednak obawiać. To będzie już zupełnie inne ściganie. Tak samo powinno być z Kangurami, nawet jeśli cudem przejdą przez baraż i będą mieć do dyspozycji Doyle'a. Tych prawdziwych konkurentów w walce o złoto obejrzymy we wtorek w Vastervik i wtedy będziemy mądrzejsi. Podejrzewam, że do finału wjadą Duńczycy, za którymi przemawia najrówniejszy skład.

Jeśli ten scenariusz się sprawdzi, to w piątkowym barażu powinniśmy mieć wielkie emocje. Rywalizacja Szwedów z Rosjanami i Australijczykami byłaby znakomitą przystawką przed daniem głównym. A w sobotę musimy wziąć co nasze. Innej opcji niż złoto w tym roku po prostu nie ma. Z Pawlickim czy Hampelem powinniśmy być dla całej reszty drużyną z innej planety.

[b]Jarosław Galewski

[/b]

ZOBACZ WIDEO Wysoka wygrana polskiej husarii. Zobacz skrót meczu Polska - Rosja (VIDEO) [ZDJĘCIA ELEVEN]

Źródło artykułu: