- Nie wiem, co Tai sobie teraz myśli, ale wydaje mi się, że po takich zawodach wypadałoby chociaż pogratulować kolegom. Wykonali kawał dobrej roboty. Mają naprawdę ciekawą i obiecującą ekipę. W odróżnieniu od Australijczyków było u nich widać pełne zaangażowanie - mówi po pierwszym półfinale DPŚ Marian Maślanka.
W sobotę Brytyjczycy udowodnili, że bez ich lidera jest życie. Wiadomo jednak, że z Woffindenem w składzie drużyna byłaby zdecydowanie silniejsza. - Mogliby naprawdę wiele zwojować w Lesznie, ale najpierw musi dojść do poważnych rozmów. Brytyjczycy w tym roku pojadą już raczej tym, co zobaczyliśmy w King`s Lynn, bo stara zasada mówi, że zwycięskiego składu się nie zmienia. W kontekście kolejnych edycji DPŚ jest jednak nad czym myśleć - podkreśla były prezes częstochowskiego Włókniarza.
Maślanka uważa jednak, że to nie menedżer reprezentacji Wielkiej Brytanii powinien wykonać jako pierwszy ruch. Inicjatywa należy teraz do Woffindena. - Tai zrezygnował z myślenia o kadrze, bo miał uwagi co do postawy reszty zespołu. Zarzucał, że nie wszyscy podchodzą do rywalizacji w pełni profesjonalny sposób. W King`s Lynn zobaczyliśmy jednak zupełnie coś innego. To była zgrana i ambitna grupa młodych ludzi, która miała jasny cel i dążyła do niego z determinacją. Nie sądzę, że menedżer będzie chciał wykonać ruch jako pierwszy. On udowodnił, że bez Woffindena też jest życie. Piłka jest raczej po stronie zawodnika. Jeśli zależy mu na tej kadrze, to on powinien wykazać inicjatywę - podsumowuje nasz ekspert.
ZOBACZ WIDEO Stadion Orła rośnie w oczach! Trwają rozmowy o dachu (VIDEO)
Mają brytyjskie inne/swoje preferencje.