Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty: Łotysze zostali jedną z rewelacji tegorocznej edycji Drużynowego Pucharu Świata. Już was awans do barażu był niespodzianką, żeby nie powiedzieć sensacją. Jak odbiera pan trzecie miejsce w barażu? Sukces czy lekki niedosyt?
Andrzej Lebiediew: Dla nas udział w barażu był swego rodzaju prezentem, którego nikt nam nie podarował, ale sami go sobie wywalczyliśmy bardzo dobrym występem w półfinale w Vastervik. Przed tamtymi zawodami mówiłem, że przyjechaliśmy powalczyć o niespodziankę. Udało się ją sprawić. W samym barażu nie było źle. Kiedy patrzę na końcową punktację, mogę powiedzieć, że nie jest wcale ona zła dla nas. Długo byliśmy w kontakcie z Australią, a nawet z Rosją. Myślę, że mogło się to podobać kibicom, a my jesteśmy dumni z takiej postawy.
[b]
Można powiedzieć, że jest pan ostatnio w życiowej formie? Dobra jazda w PGE Ekstralidze, podium w SEC, rewelacyjny występ w DPŚ...[/b]
Nie nazwałbym tego, że jestem w życiowej formie. Co prawda pojechałem kilka dobrych zawodów. W zasadzie od Torunia i SEC rzeczywiście układa mi się całkiem dobrze. Szczerze przyznam, że wcale nie czuję, że jestem w najwyższej formie. Na pewno jestem mocniejszy mentalnie. Poza tym silniki pracują od początku sezonu znakomicie. Co ciekawe, teraz jeżdżę na silnikach z zeszłego roku i którego nie wezmę, jedzie świetnie. W tym miejscu chciałbym podziękować toruńskiej ekipie Ryszarda Kowalskiego i jego synowi. Nic tylko się cieszyć, że tak wszystko funkcjonuje. Jedziemy dalej i walczymy.
Czy to właśnie występy w PGE Ekstralidze pomogły panu wejść na ten wyższy poziom w światowym żużlu?
Oczywiście. Jeżdżąc z najlepszymi człowiek uczy się od nich i stara się być coraz lepszy, żeby im dorównać. Na pewno to mi pomogło.
Kiedy spojrzy się na wyniki choćby Vaclava Milika czy pana, wydaje się, że geografia cyklu Grand Prix poszerzy się wkrótce o Czechy i Łotwę. Czuje się pan już na siłach ścigać w tym elitarnym cyklu?
Nie chciałbym składać takich deklaracji. Bawię się tym, co jest teraz i cieszę z formy. Punktuję praktycznie we wszystkich zawodach. Chcę jeździć jak najlepiej i cieszyć swoimi wynikami moich kibiców zarówno we Wrocławiu jak i w Daugavpils. Nie chcę jednak niczego deklarować. Nigdy też nie mówiłem, że chcę zostać mistrzem świata. Zawsze podkreślam, że chcę po prostu wygrywać w każdym biegu. Wtedy przyjdzie wynik.
Dla reprezentacji Łotwy siódme miejsce na świecie to duży sukces. Czy ten wynik może być bodźcem do rozwoju żużla w pana ojczyźnie?
Może być. Muszę się pochwalić, że tym występem w Vastervik zrobiliśmy trochę zadymy na Łotwie. Dużo o nas pisały media w mojej ojczyźnie. Wiele zamieszania wokół nas zrobiło się w mediach społecznościowych. Mogę powiedzieć, że jestem pozytywnie zaskoczony tą zadymą, która miała miejsce w moim kraju po półfinale DPŚ. Mam nadzieję, że nasz sukces da pozytywnego kopa dla rozwoju żużla na Łotwie.
Jest pan zaskoczony wynikami DPŚ? W barażu zabrakło Duńczyków, a w finale nie pojadą Australijczycy...
Sypnęło niespodziankami. Kto by powiedział, że w barażu Rosja wygra bez Grigorija Łaguty. Koledzy z Rosji pojechali naprawdę wyśmienite zawody i szczerze im gratuluję awansu do finału. Będę trzymał za nich kciuki w sobotę. Życzę im wszystkiego najlepszego w finale. Rosja ma młodą i ambitną drużynę, podobną jak my na Łotwie. Niech Rosjanie pojadą w finale tak jak w barażu.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: łzy Jermaina Defoe. Jego młody przyjaciel umiera
P O W A Ż N A
drużyna
Super sprawa !
Ja powtorze : gdyby Wozniak i Lebiediev przyszli do do Torunia, bylby Czytaj całość