Jeszcze przed startem sezonu w klubach z Tarnowa i Gdańska otwarcie mówiło się, że ich celem będzie awans do PGE Ekstraligi. Forma obu drużyn tylko potwierdza te aspiracje. W dwumeczu znacznie lepiej zaprezentowali się jednak tarnowianie i to oni teraz uchodzą za faworyta numer jeden do awansu. - Trzeba być cały czas czujnym. Finał rządzi się swoimi prawami. Jest większa presja i jedzie się na żyletki - tonuje nastroje zawodnik Unii, Jakub Jamróg.
Nie da się jednak ukryć, że przewaga psychologiczna jest teraz po stronie Grupy Azoty Unii Tarnów. Z siły potencjalnego rywala doskonale zdaje sobie sprawę trener Zdunek Wybrzeża Gdańsk Mirosław Kowalik. Po ostatnim spotkaniu w Tarnowie jego mina była mocno nietęga. Wiedział on doskonale, że w ewentualnym finale ligi nie będzie już miejsca na kolejny tak przeciętny występ. - Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy z Unią Tarnów. W finale oczywiście - mówi i dodaje: - Czegoś się już nauczyliśmy. O jeden krok jesteśmy mądrzejsi. Trudno powiedzieć, na ile się to przełoży w kolejnym naszym meczu. Jeśli jednak będziemy jechać finał z Unią Tarnów, to pamiętajmy, że decydującym meczem o awansie do PGE Ekstraligi będzie właśnie rewanż na tarnowskim torze. Będzie musieli wtedy mocno pochylić się nad tym tematem i pewne rzeczy przedyskutować - zauważył.
Spotkania finałowe odbędą się 10 i 17 września, a do tego czasu jeszcze wiele może się zmienić. Zwraca na to uwagę Kacper Gomólski, który sam przerabiał w swojej karierze podobne sytuacje. - Już nie raz bywało w żużlu tak, że jednak kontuzja krzyżowała wszystkie plany faworytowi. Nie można być niczego pewnym, więc nie ma co wróżyć z fusów - podsumował.
ZOBACZ WIDEO Budowa nowego stadionu Orła z lotu ptaka. Widok jest imponujący! (WIDEO)