Przyczyną kłopotów Martina Vaculika był sprzęt, a dokładniej mówiąc wadliwe części. To właśnie one sprawiły, że Słowak w ostatnim czasie nie prezentował się najlepiej. 27-latek fatalnie spisał się w Grand Prix Danii w Horsens, zawiódł w meczu Cash Broker Stali Gorzów w Rybniku, a także zabrakło jego punktów w nieznacznie przegranym przez mistrzów Polski spotkaniu w Częstochowie.
- Dwa, a może nawet trzy tygodnie temu, miałem bardzo dużo zawodów i postanowiliśmy z tunerem zrobić cały serwis przed tym maratonem. Części, których użyto w tych silnikach, okazały się być z jakiejś niedobrej serii i spowodowało to, że te jednostki były zupełnie inne niż wcześniej. Problem w fabryce został rozstrzygnięty, a felerna seria została już poprawiona i wszystko zaczęło z powrotem działać jak należy. To były trudne chwile, bo nic nie działało. A jak jednak coś funkcjonowało, to byłem tak zdezorientowany, że może nawet sam nie jechałem już na sto procent. Teraz mamy już wszystko ogarnięte. Parę spotkań mi nie wyszło, ale na tym świat się nie kończy - powiedział Vaculik w rozmowie ze stalgorzow.pl.
Słowak ma za sobą kilka treningów, które potwierdziły, że kłopoty sprzętowe zostały już zażegnane. - Całe szczęście, że teraz miałem ten problem, a nie pod koniec sezonu, w finałach. W czwartek byłem w Gorzowie, a w piątek u siebie w Żarnowicy. W poniedziałek w Szwecji, bo tam też mieliśmy parę rzeczy do przetestowania, ponieważ również nie jestem zadowolony z tamtejszych moich występów. Miałem też parę dni dla siebie, podczas których byłem w domu z małżonką i dzieckiem - skomentował Vaculik.
W niedzielę Cash Broker Stal Gorzów uda się na wyjazdowe spotkanie do Grudziądza. Słowak w meczu tym wystartuje pod numerem 4., w parze z Krzysztofem Kasprzakiem. Początek tego pojedynku zaplanowano na godzinę 19:00.
ZOBACZ WIDEO Zobacz na czym polega praca komisarza toru (WIDEO)