Rory Schlein nie wystąpił w tym sezonie jeszcze w ani jednym spotkaniu w polskiej lidze. Był kilka razy powoływany na mecze Orła Łódź, jednak za każdym razem odmawiał. Jak tłumaczył w rozmowie z naszym portalem, miał od lekarzy zakaz podróżowania samolotem.
Zawodnik nie chce już wracać do tamtej sprawy i komplementuje prezesa Witolda Skrzydlewskiego. - Nie wiem jak mu dziękować, za to, co zrobił dla mnie w 2015 roku po moim wypadku. Nigdy tego nie zapomnę - zaznacza Schlein. Przypomnijmy, że 33-latek doznał wówczas bardzo groźnej kontuzji - miał pęknięte dwa kręgi. To dzięki pomocy Skrzydlewskiego i fachowej opiece łódzkich lekarzy mógł w ogóle wrócić na tor. Kariera Australijczyka stała wówczas pod znakiem zapytania.
W związku z odmową przyjazdu do Łodzi na mecze w tym sezonie pozostał jednak pewien niesmak. - Nie wszystko wyszło, ale musiałem rozwiązać swoje problemy zdrowotne. Teraz wszystko jest w porządku i mogę się spokojnie ścigać - tłumaczy Schlein.
Aktualnie żużlowiec skupia się już na startach w PGE Ekstralidze. - W piątek trenowałem na torze w Rybniku i muszę przyznać, że czułem się bardzo dobrze. Cieszę się, że wracam do zajęć w Polsce - mówi Schlein. Jak podkreśla, nie zastanawiał się długo nad propozycją startów w ROW-ie. - To zespół, który występuje w najlepszej lidze świata, są tu najlepsi zawodnicy na świecie, dlaczego by nie spróbować - kończy Australijczyk.
Nowy zawodnik ROW-u zadebiutuje w zespole już w najbliższą niedzielę 16 lipca. Rybniczanie o 19:00 zmierzą się z Betard Spartą. W pierwszym meczu między tymi drużynami lepsi okazali się wrocławianie, którzy wygrali 56:34.
ZOBACZ WIDEO Żużlowa prognoza pogody (WIDEO)
i tak nie przyjedzie...to się cieszy że go puścili..