Jarosław Galewski. Szlaką pisane: Prezes się śmiał, ale kryzys Stali był tylko kwestią czasu (felieton)

Kiedy Stal Gorzów przegrała pierwszy mecz, mówiliśmy o lekkiej zadyszce. Po spotkaniu w Grudziądzu mamy do czynienia z głębokim kryzysem. Zachwiała się koncepcja, która miała być gwarancją sukcesów. Tego można było się jednak spodziewać.

Jarosław Galewski
Jarosław Galewski
Przemysław Pwlicki, Niels Kristian Iversen i Martin Vaculik WP SportoweFakty / Łukasz Łagoda / Przemysław Pwlicki, Niels Kristian Iversen i Martin Vaculik

Szlaką pisane to felieton Jarosława Galewskiego, dziennikarza WP SportoweFakty.

***

Stal Gorzów zdobyła w Grudziądzu 41 punktów, więc teoretycznie tragedii nie było. Rzecz jednak w tym, że prawdziwy obraz drużyny zamazały dwa ostatnie biegi. A wcześniej było naprawdę fatalnie. Po rozegraniu trzynastu mieliśmy po meczu, bo goście mieli tylko Zmarzlika i niezłego Iversena. Reszta ścigała się tak naprawdę z juniorami GKM-u. Inni dla gwiazd Chomskiego jeździli zbyt szybko.

Na początku sezonu Stal szła jak burza, więc w Gorzowie było wesoło. Prezes kpił sobie w mediach społecznościowych z ekspertów, którzy w przedsezonowych typowaniach wyrzucili jego drużynę poza pierwszą czwórkę, bo byli przekonani, że bez juniorów się za daleko nie zajedzie. Na dziś fakty są takie, że ludzie, z których pan prezes się śmiał, w połowie się pomylili, a w połowie mieli rację. Stal w czwórce będzie, ale bez młodzieżowców naprawdę się nie da. Przy takiej koncepcji budowy zespołu kryzys jest kwestią czasu.

Słabsze chwile seniorów są czymś nieuniknionym. Nie można być maszyną przez cały rok, chociaż akurat Martina Vaculika czepiałbym się trochę bardziej niż całej reszty. Zatrzymał mu się jeden silnik i mamy dramat. Doświadczony zawodnik nie powinien szukać tak długo nowego i skutecznego rozwiązania. Gorzowianie w sumie mogą się nawet cieszyć, że wpadli w dołek teraz. W czwórce i tak będą, a przed fazą play-off dostali zimny prysznic, po którym wezmą się ostro do roboty. Na zrobienie porządku mają sporo czasu.

I od razu wyprzedzam krytykę. Nikt nie uwziął się na Stal i nie czekał tylko na słabsze mecze gorzowian. Prezes Maciej Zmora okres transferowy w swoim klubie poprowadził na piątkę z plusem. Akurat rynek zawodniczy szef mistrzów Polski potrafi obserwować jak mało kto. Koncepcja z piątką silnych seniorów bez wsparcia silnego juniora nie jest najlepsza, ale była w sumie jedyną słuszną drogą. Za jakiś czas postawienie na własnych młodzieżowców może się zresztą zwrócić.

ZOBACZ WIDEO Zobacz na czym polega praca komisarza toru (WIDEO)

Tak samo zrobili nie tak dawno w Lesznie, kiedy po przejściu w wiek seniorski Piotra Pawlickiego, szansę otrzymali Bartosz Smektała i Dominik Kubera. W sobotę Fogo Unia dostała za to najlepszą z możliwych nagród, bo wychowankowie zdominowali finał MIMP w Rybniku. Prawdopodobnie nigdy by tak się nie stało, gdyby w pewnym momencie w Lesznie ktoś wybrał transfery zamiast stawiania na swoich. I za to Unii wdzięczni powinni być nie tylko wspomniani juniorzy, ale w sumie w sumie całe środowisko, bo mamy więcej zdolnej młodzieży. W Gorzowie może być podobnie, bo Karczmarz, Czerniawski i Szczotka robią postępy dość szybko. Jadą i tak lepiej niż można było się tego spodziewać, więc brawo Gorzów. To zdecydowanie lepsza taktyka od tej zielonogórskiej, gdzie dobrego wychowanka nie było już dawno.

Nie zmienia to jednak faktu, że zarówno Stal, jak i Falubaz w play-off będą mieć pod górkę, bo Sparta i Fogo Unia nie muszą modlić się o idealną formą całej piątki seniorów. Jeśli ktoś będzie mieć słabszy dzień, to jest młodzież, która może to nadrobić. To dlatego w ten sposób budowane drużyny najczęściej sięgają po tytuły.

Jarosław Galewski




KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy Stal Gorzów szybko wyjdzie z kryzysu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×