Młodzieżowiec Ekantor.pl Falubazu Zielona Góra kompletnie zaspał na starcie szóstego wyścigu poniedziałkowego spotkania w Zielonej Górze. Jak się jednak okazuje, winowajcą całej sytuacji był jeden z kamerzystów rejestrujących mecz.
- Z jednej strony był to błąd kamerzysty, ale z drugiej strony też mój. Za późno zorientowałem się, że kamerzysta zasłania mi zielone światło, dlatego nie wiedziałem, kiedy nakręcić gaz. Takie błędy się zdarzają - wytłumaczył w rozmowie z nami Sebastian Niedźwiedź.
Junior zielonogórskiego toru szybko zjechał na murawę, a po chwili okazał swoje niezadowolenie w kierunku sędziego. Ekantor.pl Falubaz w tym wyścigu za wiele nie stracił, bowiem jako pierwszy linię mety przekroczył Piotr Protasiewicz. - Bieg trwał dalej, więc nie mogłem nic zrobić. Musiałem po prostu odpuścić i jakoś to przeboleć. Wyścig wygrał kapitan, więc nie było sensu robić awantur - przyznał Niedźwiedź.
Marek Cieślak nie był zadowolony z zachowania swojego podopiecznego. Zdaniem trenera, 20-latek niepotrzebnie zjechał z toru. - Popełnił błąd, o czym muszę mu powiedzieć, ponieważ mimo tego powinien jechać z tyłu. W przypadku czyjegoś defektu czy upadku mógłby przywieźć cenny punkt. To są szczegóły, które mogą ważyć o ostatecznym wyniku meczu - mówił Cieślak na pomeczowej konferencji prasowej.
Niedźwiedź w poniedziałek wrócił do ligowego ścigania po dwumiesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją. Na "dzień dobry", w parze z Alexem Zgardzińskim, odniósł podwójne zwycięstwo w biegu młodzieżowym. Zawody przerwano po rozegraniu ośmiu wyścigów, więc wychowanek klubu z Rawicza nie miał szansy na trzeci start w meczu. - Póki co, czuje się bardzo dobrze. Na razie kolano nie sprawia problemów podczas jazdy. Wydaje mi się, że już będzie wszystko w porządku, ale to pokaże czas - zakończył Niedźwiedź.
ZOBACZ WIDEO Maksym Drabik: Na świętowanie nadejdzie czas po sezonie (WIDEO)