Pukali się w głowę, że dostał dziką kartą. Maciej Janowski odpowiada w najlepszy możliwy sposób
Po zwycięstwie w Cardiff, Maciej Janowski jest wspólnie ze swoim dobrym kolegą, Patrykiem Dudkiem, wiceliderem tegorocznego cyklu Grand Prix. Do prowadzącego Jasona Doyle'a obaj tracą tylko trzy "oczka".
- To nie było żadne wstrzelenie się. Po prostu drugie pole było świetnie przygotowane, a wyjście spod taśmy refleksowo wyszło mi idealnie. Czułem, że nie zrobiłem nic złego, dlatego moje rozczarowanie było spore, kiedy sędzia jednak ten wyścig zatrzymał. Nie pozostało nic innego jak szybko wymazać tę sytuację z pamięci, skupić się na powtórce i spróbować skopiować pierwsze podejście - tłumaczył kapitan reprezentacji Polski.
W finale nastąpiła kolejna demonstracja siły naszego rodaka. Ale to nie znaczy, że cały turniej szedł mu jak z płatka. Zawodnicy już od piątkowego treningu musieli zmagać się z trudnościami, nie tylko wynikającymi z ustawień sprzętu. - Tych zmian w trakcie zawodów poczyniliśmy wiele, ale też trzeba było omijać dziury, bo tor w trakcie zawodów zaczął się rozsypywać. Możliwe, że to pochodna opadów deszczu i zamkniętego lecz przeciekającego dachu - wyjaśnił.
Teraz już nikt nie pamięta ile przed sezonem kontrowersji dostarczyło przyznanie stałej dzikiej karty Janowskiemu przez organizatorów cyklu. Mało kto wierzył w nagłe odrodzenie Macieja po słabym 2016 roku. Tymczasem on zamknął usta hejterom i ekspertom, którzy go skreślili. - Wiedziałem na co mnie stać, więc nie dźwigałem z tego powodu wielkiego bagażu presji. W zeszłym roku usłyszałem na swój temat mnóstwo rzeczy. Nie ukrywam, że to podrażniło moje sportowe ambicje. Ci którzy tak bardzo psioczyli w kontekście Macieja Janowskiego, teraz zapewne zachodzą w głowę, co takiego się stało, że nagle zaczął on jeździć tak dobrze. Więc Maciej odpowie: Przez rok się nauczył - zakończył z nutką ironii.
ZOBACZ WIDEO Stadion Orła Łódź robi wrażenie. Zobacz na jakim jest etapie (WIDEO)KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>