To w nim tkwi sekret zwycięstw Grupy Azoty Unii Tarnów

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Jacek Rempała (w środku) z zawodnikami Unii Tarnów
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Jacek Rempała (w środku) z zawodnikami Unii Tarnów

Wychowanek Unii Tarnów, który wrócił do macierzystego klubu w czerwcu 2016 roku i wspiera Jasółki w sezonie 2017. Ponad rok po tragicznym wypadku syna, Jacek Rempała stara się funkcjonować normalnie.

W parku maszyn z zespołem Jaskółek jest prawie na każdym meczu. Mówi, że współpraca z Grupą Azoty Unią Tarnów to to, w czym się odnajduje. - Z mojej strony: normalnie żyję, funkcjonuję i dalej mnie to cieszy. Robię to, co kochałem przez całe życie. Cieszy mnie każdy sukces moich zawodników m.in. Kuby Jamroga, który w niedzielę zrobił komplet. Dzięki temu cały czas normalnie funkcjonuję.

Jacek Rempała uważa, że Unia znalazła się w pierwszej lidze przez wypadek syna. - Mogę podkreślić, że nie powinniśmy tu być. Tu, w pierwszej lidze. To tylko przez tę tragedię, która się stała, w tym miejscu jesteśmy. Na pewno byłoby całkiem inaczej. Jestem stuprocentowo pewny, że byłaby Ekstraliga - uważa Rempała.

Zawodnik Unii Tarnów pomaga swoim podopiecznym podczas meczu, zarówno mentalnie, jak i sprzętowo. Kolejny słaby, niedzielny występ  tłumaczył sporą presją i chęcią spróbowania nowych ustawień. - Coś tam nie zaskoczyło od początku. W pierwszym biegu Artur, nawet bez mojej wiedzy, eksperymentował z nowym sprzęgłem. Pierwszy bieg nie wyszedł. Później jego jazda była naprawdę bardzo nerwowa, chaotyczna i skutkiem był wypadek. Były pretensje do Vissinga, ale to są emocje. Vissing jechał swoje, nie zrobił nic z premedytacją. Wystawił koło, wyłamał bardziej motocykl i momentalnie zwolnił, a Artur był rozpędzony i uderzył w tylne koło - relacjonuje Rempała.

- Takie upadki są bardzo niebezpieczne, bo to są upadki niekontrolowane. Artur uderzył już w niedmuchaną bandę. Na szczęście się nic nie stało i to jest najważniejsze. Starałem się to wszystko później uspokoić. I jechał dalej. Na tym samym motocyklu, co w pierwszych biegach założył to, co powinno być od początku. I widać było, że był szybki na tym torze. Artur to naprawdę poukładany chłopak, ale nieraz za bardzo buzuje mu głowa. Za dużo myśli. Muszę to temperować, uspokajać. Taka nerwówka. Przyjechał zespół z Krakowa, za wszelką cenę chciał się pokazać i nie wytrzymał tej presji, ale wszystko jest na dobrej drodze - tłumaczy zawodnik Unii Tarnów.

ZOBACZ WIDEO Stadion Orła Łódź robi wrażenie. Zobacz na jakim jest etapie (WIDEO)

Z kolei był dumny z wyników Jakuba Jamroga. - Cieszy mnie postawa Kuby Jamroga, że zrobił komplet punktów. Analizowaliśmy coś przed meczem i robiłem mu silnik, który w ciemno włożył przed zawodami. To też jest dla mnie satysfakcja. W końcu Kuba robił punkty równo, ale ostatnio powiedział, że musimy coś zrobić, bo on chciałby zdobyć 14 czy 15 punktów. I udało się to, co sobie postanowił. Jechał spokojnie, bez nerwów. Mogę mu pogratulować. Oby tak dalej, bo teraz na te najważniejsze mecze wszyscy zawodnicy muszą być gotowi - dodaje.

Wreszcie, Rempała ucina także dywagacje na temat nieprzyjemnej atmosfery w drużynie Jaskółek. - Wiadomo, że jest jeszcze Michelsen i każdy z chłopaków jedzie o swoje. Każdy jednak boi się, że jest nad nim bat, ale mogę powiedzieć, że naprawdę jest dobrze. Wygrywamy mecz za meczem i współpraca wśród chłopaków jest fajna. Nieraz po jednym, czy dwóch biegach się okazało, że były jakieś nieporozumienia, ale to było zaraz wyjaśniane. Niepotrzebnie zostało to wszystko rozdmuchane. To są zawodowcy i jak się staje na starcie to każdy chce wygrywać. Ale jest wszystko w porządku. Oby tak dalej. Najważniejsze, żeby w tej najważniejszej części sezonu być drużyną, tak jak do tej pory - kończy Jacek Rempała.

Źródło artykułu: