- To nie jest pierwszy taki numer tego pana - przypomina Władysław Komarnicki. - Takie działania nie mają nic wspólnego ze sportem, ale pan Frątczak jest z nich znany. Kiedyś to samo zrobił podczas meczu w Gorzowie. Pamiętam, że z tej okazji wręczyłem mu nawet później publicznie gaźnik. Zrobiłem to z premedytacją, żeby więcej tego nie robił. Niestety, nie wyciągnął żadnego wniosku z tej lekcji - wspomina były prezes Stali Gorzów.
Komarnicki uważa, że po niedzielnym meczu w Toruniu trzeba jak najszybciej wyciągnąć wnioski, żeby do podobnych sytuacji więcej nie dochodziło. - Uważam, że regulamin wymaga zmiany - przekonuje były szef gorzowskiego klubu i ma zresztą konkretny pomysł dotyczący zmian.
- Trzeba zrobić coś, żeby do takich sytuacji nie dochodziło w trakcie spotkania. Jeśli ktoś chce protestować, to niech robi to po meczu. Równie dobrze gaźniki można sprawdzać przed meczem. Wtedy jest na to czas. Zawodnicy nie mogą przecież od razu wyprowadzać motocykli. Na razie mamy w regulaminie idiotyczny zapis. Doszło do tego, że podczas meczu telewizyjnego mieliśmy niepotrzebną przerwę. To psuje wizerunek rozgrywek - twierdzi Komarnicki.
Były prezes Stali twierdzi również, że Get Well Toruń na przerwie spowodowanej protestem więcej stracił niż zyskał. - Efekt był negatywny. Wkurzony i zmotywowany był Madsen. Poza tym pod względem sportowym po tym wydarzeniu ostygł Paweł Przedpełsi - podsumowuje.
ZOBACZ WIDEO Zobacz na czym polega praca komisarza toru (WIDEO)