Obecnie Andrzej Lebiediew jest liderem klasyfikacji generalnej SEC. W dotychczasowych turniejach zapisał na swoim koncie 38 punktów. Łotysz pokazuje się też z dobrej strony w debiutanckim sezonie w PGE Ekstralidze w barwach Betard Sparty Wrocław. Obecnie ma 24. wynik spośród sklasyfikowanych żużlowców. Po dwunastu spotkaniach jego średnia biegowa wynosi 1,750.
W ostatnich tygodniach Lebiediew zwrócił na siebie uwagę żużlowego świata. W Drużynowym Pucharze Świata niemal w pojedynkę wprowadził reprezentację Łotwy do barażu. Dlatego już teraz jego nazwisko pojawia się w kontekście stałej "dzikiej karty" na sezon 2018 w Speedway Grand Prix.
- Nie zabiegam o "dziką kartą". Nie jestem na tyle klasowym zawodnikiem, aby jeździć w Grand Prix. Jakby była taka możliwość, że byłbym wymieniany w tym gronie kandydatów, to naprawdę długo bym się zastanawiał czy z niej skorzystać - zapowiada żużlowiec z Łotwy.
Lebiediew podkreśla, że w przeszłości kilku zawodników zdecydowało się na starty w mistrzostwach świata, choć nie byli na to przygotowani. Przez to ich kariery wyhamowały. - Starty w Grand Prix mogłyby mi przynieść więcej szkody niż pożytku. Do startów w mistrzostwach świata trzeba dorosnąć. Też ekonomicznie, bo to jest równie ważna sprawa. Trzeba mieć poukładane wszystko w głowie, bo ze sprzętem jakoś sobie poradzimy. Te wszystkie czynniki trzeba byłoby połączyć. Nie wiem, w którą stronę bym poszedł z decyzją - dodaje.
ZOBACZ WIDEO Artur Siódmiak wielkim fanem żużla (WIDEO)
Trzeba przestać kopać rywali z toru w parkingu...