Martin Vaculik wdzięczny Bogu. Upadek mógł zakończyć się zdecydowanie gorzej

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Martin Vaculik
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Martin Vaculik

Martin Vaculik w środę wrócił na tor po urazie dłoni, której doznał w ubiegłym tygodniu podczas meczu Elitserien. - Moja kontuzja to nic w porównaniu z tym, co mogło mi się naprawdę stać - przyznał Słowak.

W tym artykule dowiesz się o:

W 7. biegu ubiegłotygodniowego meczu Elit Vetlanda - Rospiggarna Hallstavik (62:28) doszło do kolizji Martina Vaculika z Maxem Fricke'm. Słowak po wypadku miał problem z dłonią, z kolei Australijczyk doznał pęknięcia piątego i szóstego kręgu szyjnego.

- Gdy motocykl uderzył w bandę, uszkodziła się między innymi kierownica. To właśnie ona zrobiła dwie dziury w mojej dłoni. Dziękuję Bogu, że wszystkie więzadła, mięśnie, kości i nerwy są w porządku, bo wypadek wyglądał naprawdę źle. Moja kontuzja to nic w porównaniu z tym, co mogło mi się naprawdę stać - powiedział Vaculik w rozmowie ze speedwaygp.com.

Po wypadku w Vetlandzie, Słowak przez kilka dni odpoczywał od żużla. W środę 27-latek ponownie pojawił się na torze i trenował w Żarnowicy. - Po konsultacji z lekarzem uznałem, że nie ma powodów, dla których nie mógłbym już wrócić na tor. Ręka wygląda w porządku, więc mogę pojechać w Grand Prix w Malilli - skomentował.

Wspomniane przez Vaculika Grand Prix Szwecji w Malilli zostanie rozegrane już w najbliższą sobotę. - W Malilli dam z siebie wszystko. Mam nadzieję, że ręka nie będzie doskwierała i będę mógł powalczyć o dobry rezultat. Dysponuję naprawdę dobrym sprzętem i silnikami. Moje motocykle znów są szybkie. Jeśli nie da znać o sobie kontuzja, uzbieram kilka ważnych punktów - dodał Vaculik.

ZOBACZ WIDEO Artur Siódmiak wielkim fanem żużla (WIDEO)

Źródło artykułu: