Mirosław Jabłoński: Wiem, w którym miejscu jestem

WP SportoweFakty / Tomasz Kordys / Na zdjęciu: Mirosław Jabłoński
WP SportoweFakty / Tomasz Kordys / Na zdjęciu: Mirosław Jabłoński

Występ w trzeciej rundzie cyklu Speedway Best Pairs był dla Mirosława Jabłońskiego debiutem w tych zawodach. Zawodnik Boll Teamu wywalczył na swoim macierzystym torze sześć punktów.

W tym artykule dowiesz się o:

Żużlowcy Boll Teamu zrealizowali plan minimum, jakim była obrona drugiego miejsca
w klasyfikacji generalnej cyklu. W Gnieźnie ekipa ta wywalczyła 18 punktów i zajęła czwartą lokatę. Mirosław Jabłoński zdobył sześć oczek, natomiast Kacper Woryna zapisał przy swoim nazwisku dwa razy większą zdobycz punktową. Gleb Czugunow pojawił się na torze raz i minął linię mety na ostatniej pozycji.

Kibice spodziewali się z pewnością lepszego wyniku młodszego z braci Jabłońskich. Sam zawodnik nie był do końca zadowolony ze swojego rezultatu. - Jeżeli chodzi o mój wynik, to pozostaje niedosyt. Nie dopasowałem się do tych warunków. Motocykl miałem ten sam, co zawsze, ale jednak potrzebne były zupełnie inne ustawienia. Taki jest sport. Przyjechali lepsi zawodnicy i wiem, w którym miejscu jestem. Wiem też, jak dużo pracy mnie jeszcze czeka - powiedział.

Fani GTM Startu Gniezno wpadli w szał radości po tym, jak Mirosław Jabłoński pokonał w dziesiątej odsłonie dnia Duńczyka Leona Madsena, który ostatnimi czasy prezentuje świetną formę. - Rozczarowany na pewno nie jestem, ale apetyt mam bardzo duży. Po tej trójce wiele sobie obiecywałem, jednak nie wyszło. Jestem zadowolony, że pokonałem Leona Madsena, który jest mistrzem PGE Ekstraligi. Nie jest łatwo wygrać z takim zawodnikiem. Z nadzieją spoglądam w przyszłość, ale wiem, że czeka mnie bardzo dużo pracy - dodał Jabłoński.

W trakcie finału Speedway Best Pairs nie odnotowaliśmy zbyt wielu mijanek. Warunki torowe zbytnio temu nie sprzyjały. Osoby odpowiedzialne za przygotowanie nawierzchni miały utrudnione zadanie, bo na jej stan negatywnie wpłynęły obfite opady deszczu. - Osobiście nie widziałem za dużo mijanek. Cieszę się, że udało mi się wygrać chociaż jeden wyścig. Nie można jednak ukrywać, że tor przygotowała nam pogoda - ta nawałnica, która przeszła przez Gniezno i na dodatek środowy deszcz. Nawierzchnia była zupełnie inna, niż na meczach ligowych, kiedy jest ściganie i to wszystko fajnie wygląda - zauważył reprezentant Boll Team.

Nie pomagały też równania. Kapitan GTM Startu wie jednak, co należy zrobić, aby gnieźnieński tor znów nadawał się do ścigania. - Równania były zupełnie inne niż te, podczas naszych meczów ligowych, więc tor też zachowywał się inaczej. Czy byłaby woda, czy nie, to nie miało znaczenia. Z tymi ulewami na tor spłynęło dużo piachu, który się nie wiązał. Moim zdaniem musimy teraz tę nawierzchnię przeorać i wszystko będzie grało - podsumował.

ZOBACZ WIDEO Kulisy pracy kierownika drużyny w PGE Ekstralidze

Źródło artykułu: