Dariusz Ostafinski: Koniec świata. Wszystko przez te oczy zielone (komentarz)

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik

Grand Prix oglądałem siedząc obok Krzysztofa Cegielskiego, który nucił sobie za Zenonem Martyniukiem coś o "oczach zielonych", a potem krzyczał, że to koniec świata, skoro Martin Smolinski wygrywa w Gorzowie z Bartoszem Zmarzlikiem.

Ostrzyliśmy sobie zęby na te zawody. Liczyliśmy, że ta noc w Gorzowie będzie dla nas piękna. Mieliśmy nadzieję, że Maciej Janowski utrzyma się w fotelu lidera oraz, że nasi pokażą reszcie świata kto tutaj rządzi. Rywali po kątach miał rozstawiać Bartosz Zmarzlik, który tak pięknie napędził nam się w poprzedniej rundzie w szwedzkiej Malilli.

Po fakcie można napisać, że trochę zabrakło do pełni szczęścia, ale źle też nie było. Drugie miejsce Patryka Dudka to jest naprawdę coś, zwłaszcza że ostatnio jeździł w kratkę. Chyba nawet próbował jedynego silnika od Petera Johnsa, jaki ma na stanie, bo z tych od Jana Anderssona nie potrafił za wiele wycisnąć. Tym razem sięgnął po jednostkę napędową Flemminga Graversena i poszło.

Nie ulega dla mnie wątpliwości, że Anglikom z BSI należy się dwója za tor. Chyba jednak nie za bardzo słuchali rad gospodarzy, bo zrobili nawierzchnię raczej trudną i niebezpieczną. Z koleinami i dużą ilością odsypującego się luźnego materiału. Emil Sajfutdinow mówił co prawda, że nie należało się tym przejmować, tylko trzymać gaz, bo koleiny niosą, ale nie tak to powinno wyglądać. Dyrektor cyklu Phil Morris chyba zdawał sobie z tego sprawę, bo osobiście nadzorował bardzo długie prace torowe po trzeciej, czwartej i piątej serii.

Obrazki z Gorzowa pokazały nam, jak ciężkim sportem jest żużel. Zawodnicy pokiereszowani, poobijani, kulejący, to zaczyna być standard Grand Prix. Nie inaczej było teraz i niektórzy mieli z tym problem. Martin Smolinski po kolizji z Piotrem Pawlickim nie miał wątpliwości, że Polak po kraksie w pierwszym starcie nie miał siły utrzymać motocykla i przy każdej niebezpiecznej sytuacji kładł się na tor. Co wy na to?

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga: rybnicki #SmakŻużla

Na koniec o złośliwości rzeczy martwych, bo jednak w żużlu liczy się nie tylko człowiek, ale i maszyna. Tai Woffinden miał mnóstwo szczęścia, że w swoim pierwszym starcie dowiózł wygraną. Wyczepiła mu się rurka doprowadzająca paliwo, które wyciekło. Tai jednak nie stracił, bo zdarzenie miało miejsce na ostatnich metrach i zawodnik zgarnął 3 punkty siłą rozpędu.

Szczęście nie miał za to w finale Zmarzlik, który w decydującym biegu wyrwał sznurek od zapłonu. Dwa tygodnie temu mieliśmy porywający atak Bartosza w Malilli. Teraz oglądaliśmy, jak ten sam zawodnik praktycznie zostaje w blokach. Cóż, taki jest żużel.

Komentarze (80)
avatar
Stalowy
29.08.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ostaf, nie ściemniaj, kto cię wpuścił niby na stadion w Gorzowie? 
avatar
mentikk
28.08.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Koniec świata (koniec kariery komentatorskiej) to powinien być dla Cegły za tekst o tym, że skoro Bartek startuje z 4 toru, zasłaniają go trochę dmuchane bandy, to może uda mu się trochę oszuka Czytaj całość
avatar
nemas
28.08.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Bardzo kibicuję Piotrowi Pawlickiemu podobnie jak Przemkowi ale niestety jazda Piotra zaczyna przypominać jazdę Miedziaka, co mecz to upadek. Chyba lekarze zawodów oraz lekarze klubowi powinni Czytaj całość
avatar
klewus
27.08.2017
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Pawlicki jedzie żenadę i w 2018 będzie miał przerwę w SGP. Nasz grzeczny Janowski skończy na 5 miejscu i tylko piszczalka jest nadzieją na jakiś medal. Oto moje zdanie.... 
avatar
Doyley_69_FALUBAZ
27.08.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jaki koniec świata? Kiedy tor jest równy dla wszystkich wtedy pozostaje czysty sport w którym każdy może wygrać.
To gloryfikowanie Zmarzlika nie jest dobre dla zawodnika. A mówienie takich rz
Czytaj całość