Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Dlaczego zmienił pan zdanie?
Jacek Frątczak, menedżer Get Well Toruń: Przyznam, że bardzo mocno się wahałem. Tak zresztą było już w czerwcu, kiedy pierwszy telefon wykonał do mnie Adam Krużyński. Doskonale ten moment pamiętam. Miałem wtedy myśli, żeby nie odbierać, bo wiedziałem, co za chwilę usłyszę. Z racji naszej znajomości to jednak zrobiłem, a dalej sprawy toczyły się już bardzo szybko. To miał był miesiąc, okres na odświeżenie się, ale trudno było mi się wycofać.
Wychodzi na to, że jest pan uzależniony od żużla.
Współpracuję z psychologiem, który zapewnia mnie, że temat mam pod kontrolą. Moja optyka zmieniła się, kiedy zobaczyłem, jakie warunki stworzył mi klub z Torunia. Zacząłem się tam czuć naprawdę komfortowo. To jednak nie jest tak, że nagle zakochałem się w nowym mieście i zapomniałem skąd jestem. W moich żyłach płynie zielonogórska krew. Tego nikt nigdy nie zmieni. Mam nadzieję, że kibice Get Well się o to za mnie nie obrażą. Jestem szczery i obiecuję, że będę w tym wszystkim profesjonalistą.
Wracając jednak do pytania. Czym pana przekonali?
Chęcią budowania. Teraz mam czystą kartę. Do tej pory byłem strażakiem, a teraz będę budowniczym. To naprawdę ogromna różnica. Poza tym, poznałem ludzi, którzy okazali się wobec mnie bardzo życzliwi. Wcześniej w pamięci miałem tylko 2013 rok, kiedy z powodu relacji toruńsko - zielonogórskich zostały mi wyjęte dwa miesiące z życia. Byłem wtedy targany po trybunałach i musiałem się z różnych rzeczy tłumaczyć. Teraz to jest jednak zupełnie inny klub. Nadal funkcjonuje w tym samym mieście i na Motoarenie, ale ludzie się zmienili. Kiedy podniosłem kotarę, poznałem lepiej to środowisko, zmieniłem zdanie.
Te komfortowe warunki to gwarancja odpowiednich zarobków?
Gdyby wszystko sprowadzało się do tego, to dogadalibyśmy się już dawno. Najważniejsza była wielka chęć akceptacji mojego dotychczasowego życia zawodowego, prywatnego i próba stworzenia modelu, w którym będę czuć się komfortowo. To udało się wypracować. Nie jest jednak tak, że klub poszedł na ustępstwa i na tym ucierpi. Stuprocentowy profesjonalizm z mojej strony jest pewny jak w banku. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. Wcześniej myślałem, że pewnych rzeczy nie damy rady poukładać. A tu niespodzianka. Ukłony dla państwa Termińskich i Adama Krużyńskiego, który jest architektem tego porozumienia. To za jego sprawą otrzymałem ofertę nie do odrzucenia.
ZOBACZ WIDEO: Żużlowa prognoza pogody dla PGE Ekstraligi i Nice 1.LŻ
Dostał pan gwarancję, że klub przeprowadzi odpowiednie transfery?
To jest wpisane w scenariusz naszego porozumienia. Moim celem nie jest walka o przeżycie. Miałem to w tym roku i chciałbym ten rozdział zamknąć po spotkaniach barażowych. Wraz z właścicielami mamy zdecydowanie wyższe ambicje, które są poparte określonymi środkami finansowymi. Do tego dochodzą głodni sukcesu kibice. To wszystko powoduje, że chcemy zbudować zespół, dla którego celem minimum będzie walka o awans o play-off.
Przedstawił już pan swoją listę życzeń na okres transferowy?
Ze składu na ten sezon wszyscy są brani pod uwagę. Lista życzeń zawodników z zewnątrz też powstała. To musiało się wydarzyć, żeby upoważnieni do tych spraw ludzie mogli prowadzić w odpowiednim momencie rozmowy.
Ten kolejny sezon będzie różnić się czymś jeszcze. Przyjedzie pan do Zielonej Góry i będzie rywalem Falubazu.
Długo o tym myślałem. Wiele rozmawiałem na ten temat z moją żoną czy z moim ojcem, który wprowadził mnie w żużel. Emocjonalnie ten temat będzie dla mnie bardzo trudny. Nie ukrywam, że w drużynie z Zielonej Góry mam przyjaciół.
Szczere pytanie. Miał pan problem z tym, że nie jest w Falubazie?
Chyba było mi trudno to zaakceptować, choć z drugiej strony to była w dużej mierze moja decyzja. Zamierzam jednak do meczu z Falubazem podejść z klasą i profesjonalizmem. Będę chciał wygrać, ale nikomu nie będę nic próbował udowodnić. Ekstremalnych sytuacji nie będę nikomu fundować. W Zielonej Górze są ludzie, którym dobrze życzę. Zależy mi na tym, żeby po spotkaniach z Falubazem mówiło się tylko o sporcie. Myślę, że nikt nie zawiedzie się na człowieku, który mieszka po sąsiedzku. Jeszcze raz pozdrawiam kibiców z Zielonej Góry. Pamiętajcie, że moje serce będzie bić zawsze tak samo jak wasze. To się nigdy nie zmieni.[b]
[/b]