O całej sprawie łódzki klub informował w poniedziałkowe przedpołudnie w swoich mediach społecznościowych. Kierownik drużyny gości pojawił się na stadionie w Tarnowie około godziny 10. Po krótkiej chwili został jednak wyproszony za bramy obiektu. Zgodnie z regulaminem miał jednak prawo do przebywania na stadionie w tym czasie. - Nie wiem, dlaczego Unia postąpiła w ten sposób. To nie jest uczciwe - rozkładał bezradnie ręce Janusz Ślączka.
Kierownictwo Orła nie pozostało bierne i zaraz po całym incydencie zgłosiło sprawę do GKSŻ. Dopiero po interwencji władz, goście ponownie zostali wpuszczeni na stadion. - Od razu skontaktowaliśmy się z kim trzeba. Proszę przeczytać sobie regulamin. Tam wszystko jest napisane. Nasz przedstawiciel miał prawo przyglądać się pracom torowym - dodał Ślączka.
Tarnowianom może teraz grozić kara, jeśli GKSŻ stwierdzi, że dopuścili się naruszenia regulaminu. Gospodarze jednak nieco inaczej widzą całą sprawę. W klubie tłumaczą nam, że nie ma mowy o żadnym celowym działaniu, a gdy idzie o przygotowanie toru, nie mieli nic do ukrycia. Ich zdaniem zawiodła komunikacja z ochroną. Pracownicy firmy chroniącej obiekt mieli jasny sygnał, że nikt przed oficjalnym otwarciem bram nie może przebywać na stadionie. Gdy osoby decyzyjne dowiedziały się o całym zajściu, szybko zareagowały i goście ponownie zostali wpuszczeni. Teraz wszystko w rękach GKSŻ. Trudno przewidzieć, jak organ zarządzający ligą podejdzie do tematu. W każdym razie Unia musi liczyć się z karą finansową.
ZOBACZ WIDEO Doyle wylądował pod bandą. Zobacz skrót meczu Wolverhampton - Swindon [ZDJĘCIA ELEVEN EXTRA]