Jason Doyle kontuzji śródstopia doznał w meczu ligowym w Toruniu w czerwcu. Pęknięte dwie kości nie spowodowały jednak dłuższej przerwy w startach. Walczącego o tytuł indywidualnego mistrza świata Australijczyka można było widzieć przez pewien czas, chodzącego o kulach i walczącego w kolejnych zawodach z zaciśniętymi zębami.
Doyle przyznaje jednak, że na ten moment nie odczuwa już dyskomfortu, za to czuje się znacznie lepiej i cieszy się, że nie słyszy kolejnych pytań o swoje zdrowie. - Wiele razy ludzie ciągle podnosili temat kontuzji i zaczęli na mnie najeżdżać. Zadawali tylko to jedno pytanie. Musiałem znaleźć inne podejście. Przestałem chodzić o kulach i jest już znacznie lepiej. Mogę jeździć na motocyklu, nie odczuwając przy tym bólu. Znowu czuję radość z jazdy, a tego nie było w ciągu ostatnich kilku miesięcy - mówi 30-latek.
W sobotniej Grand Prix Niemiec w Teterow zajął on trzecie miejsce, zdobywając 17 punktów. Dzięki temu w klasyfikacji przejściowej prowadzi z przewagą 10 "oczek" nad drugim Patrykiem Dudkiem. Do końca sezonu zostały jeszcze trzy imprezy. Zawodnik zdaje sobie sprawę, że przed nim jeszcze sporo pracy, by móc zdobyć upragniony tytuł i doświadczyć ewentualnej koronacji na własnej ziemi w Melbourne. - Chcę zdobyć tyle punktów, ile tylko będę w stanie, być przed pozostałymi i postarać się dokończyć sprawę w Melbourne. Trzy rundy Grand Prix to jeszcze długa droga - nie ukrywa główny pretendent do złotego medalu.
Najbliższa eliminacja zaplanowana jest na 23 września w Sztokholmie, gdzie Australijczyk triumfował przed rokiem. - Będzie fajnie pojechać w Sztokholmie i zrobić to samo, co w ubiegłym roku. Nie witam się jednak z gąską i nie jestem pewny wyniku przed zawodami. Wiem, jak ciężko jest w tym roku, bo tak samo było w ubiegłym. Wszyscy wiemy, co się stało w Toruniu. Jeden bieg i trafiłem do szpitala. Zatem jeszcze długa droga przed nami. Muszę podejść do tego na spokojnie - podsumowuje Doyle.
ZOBACZ WIDEO Zobacz na czym polega praca kierownika startu