Kontuzje nie skruszyły Jasona Doyle'a, choć teraz znów trafi pod nóż
Jason Doyle zacisnął zęby, by sięgnąć po upragnione mistrzostwo świata. Złoty medal IMŚ wynagrodził jego wszystkie cierpienia spowodowane kontuzjami.
W 2015 roku Australijczyk zadebiutował w roli stałego uczestnika cyklu Grand Prix, zajmując w rozgrywkach piąte miejsce. Już wtedy urodzony w Newcastle zawodnik pokazał, że może wygrywać z najlepszymi żużlowcami na świecie. - Słyszałem głosy, że w Grand Prix nie uplasuje się nawet w czołowej ósemce i szybko wylecę z cyklu. Dla mnie była to jednak dodatkowa motywacja do ciężkiej pracy - mówi.
Zmorą Doyle'a przez całą karierę były kontuzje. - 11 razy diagnozowano u mnie zwichnięcie ramienia! Nie sądziłem, że kiedykolwiek ta część ciała znów będzie stabilna. Na operację w Barcelonie, którą przeszedłem rok temu, powinienem zdecydować się jakieś 9 lat wcześniej. Zabieg ten sprawił, że ramię zachowywało się bardzo dobrze, przez co mogłem jeździć na motocyklu na odpowiednim poziomie - dodaje.
Już przed rokiem Doyle był o krok od mistrzostwa świata. W przedostatnim turnieju Grand Prix, który miał miejsce na toruńskiej Motoarenie, Australijczyk doznał kontuzji, przez którą przedwcześnie zakończył sezon. - Urazy są częścią sportu, ale przecież nikt nie chce borykać się z nimi każdego roku. U mnie było tak, że praktycznie każdy sezon kończyłem w szpitalu. Przed rokiem byłem o krok od mistrzostwa świata, a z powodu urazu nie udało się zdobyć złota - przyznaje Doyle.
ZOBACZ WIDEO Tobiasz Musielak: Niewielu Polaków ma ten tytuł, co jaW tegorocznym sezonie 32-latek znów nie uniknął kontuzji, jednak nie powstrzymały one go przed odpuszczeniem choćby jednego turnieju Grand Prix. - Niewiele osób wiedziało, że ciągle startowałem z uszkodzoną stopą. Musiałem zacisnąć zęby i dać radę. Trzy kości wciąż są połamane. Teraz, gdy już nie będę co chwilę jeździł, zaleczę kontuzję o wiele szybciej, niż miałbym ją leczyć podczas sezonu. W walce z bólem bardzo pomogła adrenalina, bo gdy tylko wsiadałem na motocykl, koncentrowałem się na wyścigu, zapominając o wszystkim wokół - tłumaczy.
W sobotę, w Grand Prix Australii w Melbourne, Doyle przypieczętował w końcu upragnione mistrzostwo świata. - Moja żona Emily zasługuje na ten puchar tak samo, jak ja, bo ostatnie dwa tygodnie nie były dla nas łatwe. Cały czas kalkulowałem w głowie różne scenariusze. Gdy wygrałem swoje trzy pierwsze wyścigi, emocje w końcu opadły. Ogromne podziękowania należą się też mechanikom, którzy wykonali wielką pracę. Byli przy mnie nawet w bardzo trudnych momentach. Bardzo pomogli mi w całej karierze. To dla nas wyjątkowy moment. Bez mojego teamu, nie byłbym teraz na szczycie - kończy Jason Doyle.
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>