Informację próbowaliśmy potwierdzić u kilku osób z drużyny mistrza Polski, ale wszyscy nabrali wody w usta. Może się jednak okazać, że bomba, o której mówił nam Piotr Rusiecki będzie lokalnym grzmotem. Jednak takim konkretnym, bo kibiców z pewnością ucieszy, to iż Damian Baliński znów może jeździć w plastronie z Bykiem na piersi. Dla miejscowych fanów będzie to prawdziwy powrót do korzeni.
Nieoficjalnie udało nam się ustalić, że Baliński był bardzo ważnym ogniwem przy ustalaniu drugiego zespołu Fogo Unii, który miał startować w rozgrywkach drugiej ligi. To on oraz Adam Skórnicki mieli ciągnąć zespół złożony z juniorów. Jak już wiemy, ten projekt posypał się wskutek regulaminowych luk i niejasności. Wygląda więc na to, że ratunkiem dla Balińskiego będzie wystawienie go w pierwszym składzie drużynowego mistrza Polski.
Patrząc obiektywnie - żużlowiec nie powinien być realnym wzmocnieniem zespołu. Może to być jednak marketingowy strzał w dziesiątkę. Baliński przyciągnie ludzi na stadion. Poza tym, nawet w najsłabszych swoich sezonach potrafił przywozić cenne punkty na leszczyńskim torze. Wystawienie go do składu powoduje, że pod numer osiem może trafić Brady Kurtz (który również ma podpisać kontrakt w Lesznie) i zmieniać Balińskiego, jeśli ten będzie jeździł poniżej oczekiwań. To może być bardzo rozsądny ruch leszczynian dający więcej możliwości taktycznych Piotrowi Baronowi.
Baliński jest wychowankiem Fogo Unii. W tym klubie startował nieprzerwanie przez 21 sezonów, po czym zimą 2014 roku zdecydował się odejść do pierwszoligowego wówczas ROW-u Rybnik. Z tym zespołem wywalczył awans do PGE Ekstraligi, ale na jej torach wiodło mu się przeciętnie. Po trzech sezonach spędzonych na Śląsku może wrócić do macierzystego klubu.
ZOBACZ WIDEO Sparta Wrocław nie szkoli? Andrzej Rusko zaprzecza tej teorii