Vaclav Milik i Andrzej Lebiediew zasłużyli na starty w SGP. "Szkoda, że nie dostali szansy"

WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Na zdjęciu: Vaclav Milik (kask czerwony) w akcji w Grand Prix
WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Na zdjęciu: Vaclav Milik (kask czerwony) w akcji w Grand Prix

Wybór stałych "dzikich kart" w Speedway Grand Prix ciągle budzi kontrowersje. - Szkoda, że Milik i Lebiediew nie dostali szansy po udanym sezonie - twierdzi żużlowiec Kenneth Hansen.

W środę poznaliśmy nazwiska czterech żużlowców, który dzięki stałym "dzikim kartom" będą nadal startować w cyklu Speedway Grand Prix. Są to Greg Hancock, Chris Holder, Nicki Pedersen i Martin Vaculik. Wśród nominowanych zabrakło miejsca dla Nielsa Kristiana Iversena, co budzi spore kontrowersje.

Jednak nie tylko Iversen może czuć się pokrzywdzony. W minionym sezonie bardzo dobre wyniki w meczach ligowych i innych imprezach prezentowali Vaclav Milik i Andrzej Lebiediew. - Smutne, że Milik czy Lebiediew nie dostali swojej szansy po świetnym sezonie. Iversen też zasłużył na miejsce w elicie - ocenił żużlowiec Kenneth Hansen.

Z taką opinią nie zgodził się Kenneth Bjerre, który w przeszłości musiał przechodzić przez Grand Prix Challenge, aby jeździć w elicie. Duńczyk przed rokiem nie dostał "dzikiej karty", pomimo dobrego wyniku w eliminacjach. - Skoro Milik czy Lebiediew zasłużyli na starty w Grand Prix, to powinni być w czołowej trójce Challenge'u - stwierdził.

Głos w dyskusji na temat "dzikich kart" zabrał też jeden z pokrzywdzonych przy ostatnim wyborze, czyli Iversen. - Myślę, że jeśli chcesz startować w mistrzostwach świata, to musisz to zrobić poprzez eliminacje. "Dzikie karty" powinny być przyznawane w przypadku kontuzji i innych takich sytuacji, które uniemożliwiają utrzymanie się w cyklu - powiedział Duńczyk, który stracił końcówkę minionego sezonu właśnie z powodu kontuzji.

ZOBACZ WIDEO Prezes PGE Ekstraligi chwali Włókniarza Częstochowa

Taki sam pogląd podzielił Peter Ljung. - Młodzi i perspektywiczni zawodnicy powinni przechodzić taką samą drogę jak reszta z nas. Jestem w stanie zgodzić się z Iversenem w tej sprawie. Jeśli młodzi są dobrzy, to niech przejdą przez eliminacje! - podkreślił Szwed, w przeszłości również startujący w SGP.

- Wtedy w ogóle nie trzeba byłoby "dzikich kart" - odpowiedział mu Hansen, który podkreślił, że nominacje od BSI to doskonała okazja, aby dać szansę nowym osobom na zaistnienie w cyklu. - Jestem w stanie zgodzić się z Iversenem, że powinny być przyznawane kontuzjowanym zawodnikom, albo też młodym zawodnikom, którzy mają przyszłość w tym sporcie. Młodzi i starsi zawodnicy powinni przechodzić przez kwalifikacje, tu nie ma różnicy. Pomijając właśnie kwestie kontuzji. Jednak fajnie byłoby zobaczyć kilka nowych twarzy w cyklu, jak Milik czy Lebiediew - podsumował dyskusję.

Komentarze (22)
avatar
Goldi
2.11.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Vaszka ok ale Lebedew na dzis nie ta liga 
avatar
kibic RKM
2.11.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
myślę że dzikie karty na start w 2018 to dla nich ostatnia szansa by jeszcze coś ugrać w tym sporcie,jak za rok będzie lipa to koniec? 
avatar
sympatyk żu-żla
2.11.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Każdy ma prawo interpretować rozdanie dzikich kart jak uważa. BSI zrobiło tak jak uważało . Temat zamknięty.Według mnie powyżej opisani zawodnicy powinni sobie karty na GP sami wywalczyć. 
avatar
yes
2.11.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Mówią, że "szef ma zawsze rację" - u nich również :) 
avatar
Leszczyński fan
2.11.2017
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Dla mnie dzikie karty tak ale tylko w przypadku kontuzji tak jak Hancock czy Dziki. Reszta powinna wywalczyć sobie na torze więc Holder i Wacul to parodia. Tak samo Emil , Milik i inni