Dwie twarze Piotra Pawlickiego. W Grand Prix nie był sobą

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Piotr Pawlicki (z lewej) kontra Tai Woffinden (z prawej) w GP Polski
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Piotr Pawlicki (z lewej) kontra Tai Woffinden (z prawej) w GP Polski

Chaotyczny i nieskuteczny był w cyklu Grand Prix Piotr Pawlicki. Przed sezonem ostrzył sobie apetyt na walkę o medale, a skończyło się wielką klapą. Dużo lepiej radził sobie w lidze, gdzie był bohaterem finałów PGE Ekstraligi.

Postawa Piotra Pawlickiego jest bardzo zagadkowa. Generalnie cały sezon w jego wykonaniu był średni, ale w lidze momentami miewał przebłyski swojej najlepszej formy. Tą zaprezentował w pełnym wymiarze w rundzie play-off, po której okrzyknięto go ojcem sukcesu Fogo Unii Leszno. Tej dyspozycji nie był jednak w stanie przełożyć na cykl Grand Prix, gdzie był cieniem samego siebie. - Ten rok nie był dla Piotra szczęśliwy. Zaliczał dużo groźnych upadków, a to na pewno wybijało go z rytmu - mówi Sławomir Kryjom.

Pawlicki rzeczywiście upadał w tym roku wyjątkowo często. Udało mu się uniknąć poważniejszej kontuzji, ale zdecydowanie za często tracił kontrolę nad swoim motocyklem. W efekcie tego trudno było mu złapać odpowiedni rytm. Już po kilku turniejach było wiadomo, że w tym roku powalczy co najwyżej o utrzymanie. A cel ten oddalał mu się z każdym nieudanym turniejem. - Trudno powiedzieć, czy presja i chęć utrzymania się w cyklu nie podziałała na niego negatywnie. Piotr jest jednak bardzo młodym zawodnikiem i jestem pewien, że jeszcze do tego cyklu wróci. Na pewno nie jest mniej utalentowanym żużlowcem niż Bartosz Zmarzlik czy Patryk Dudek - ocenił nasz ekspert.

Warto też dodać, że w tym sezonie u boku Piotra Pawlickiego brakowało Adama Skórnickiego. W poprzednim roku obaj panowie współpracowali ze sobą podczas turniejów Grand Prix i efekty było widać jak na tacy. Doświadczony żużlowiec potrafił odpowiednio nastawić psychicznie swojego podopiecznego, a jego uwagi dotyczące warunków torowych i ustawień sprzętu były nieocenione. - Trudno zdiagnozować postawę zawodnika, jeśli na co dzień się z nim nie współpracuje. Poza tym nie miał przy swoim boku Adama Skórnickiego, który w 2016 był w jego boksie. Ale jak przeanalizujemy sobie tegoroczny sezon ligowy, to zobaczymy, że tak naprawdę dopiero końcówka rozgrywek uwidoczniła pełen potencjał Piotra Pawlickiego. Pojechał we wszystkich meczach rundy play-off i był jednym z architektów sukcesu leszczyńskiej drużyny - zaznaczył Kryjom.

Na koniec dodajmy, że Piotr Pawlicki nie załamuje rąk i zapowiada szybki powrót do elity. Być może rok przerwy pozwoli mu z dystansem spojrzeć na pewne kwestie i wkrótce wróci do Grand Prix silniejszy i skuteczniejszy.

ZOBACZ WIDEO Organizacja meczu w PGE Ekstralidze
[color=#000000]

[/color]

Komentarze (66)
viva UL
18.11.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Prawda-mija pomyłeczka. 
avatar
Cysio
18.11.2017
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
W lidze żeby zostać bohaterem wystarczy pojechać świetnie PO i nikt nie będzie pamiętał słabszych meczów w RZ. A w GP trzeba równo punktować przez cały sezon. Frycowe zapłacił, następnym razem Czytaj całość
Zoltan Adorian
18.11.2017
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
ogladajac turnieje gp od A do Z to piotrkowi ewidentnie przeszkadzala glowa a nie zaden sprzet!!! jedzie pierwszy raz dwa trzy i w kazdym przypadku traci koncentracje i robi blad nie godny szko Czytaj całość
Cynik
17.11.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Masz na myśli ? ?
Chyba serwer przegrzany ! coś mnie blokuje ! chyba night ! 
Cynik
17.11.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
No No No ! Panie Czosnyka wzniosłeś się Pan na wyżyny dziennikarstwa
Uważaj Pan na ostafa !