ROW Rybnik nie rozwiązał dyscyplinarnie kontraktu ze swoim liderem Grigorijem Łagutą, choć po wyroku Polskiej Agencji Antydopingowej śmiało mógłby to zrobić. Prezes Krzysztof Mrozek, który w całej aferze dopingowej stał murem za żużlowcem pozwolił, by kontrakt zwyczajnie dobiegł końca. Stało się to 31 października.
Takie postępowanie jest spowodowane tym, że rybniczanie chętnie widzieliby Rosjanina w swojej drużynie po wygaśnięciu zawieszenia, czyli w czerwcu 2019 roku. Zdaniem Marta Półtorak nie należy jednak brać bardzo poważnie deklaracji działaczy ROW-u. - W pewnym sensie jest ona pusta. To po prostu chęć dalszej współpracy. Można mówić takie rzeczy, jeśli jest się pewnym co do zawodnika - mówi była prezes Stali Rzeszów.
Nasza rozmówczyni nie ma wątpliwości, że w czerwcu 2019 roku może dojść do różnych scenariuszy. - Kto wie, może Grisza powie, że nie chce jeździć na żużlu, bo bardziej mu się spodoba łowienie ryb albo gra w bierki. Tyle rzeczy może się wydarzyć, że słowa rybniczan można traktować tylko jako ewentualną chęć dalszej współpracy, coś z kategorii dobrych obyczajów towarzyskich - kończy Półtorak.
Przypomnijmy, że ROW mocno przebudował drużynę przed sezonem 2018. W Nice 1.LŻ w barwach drużyny ze Śląska zobaczymy m.in. Artura Czaję, Mateusza Szczepaniaka, Craiga Cooka i Troya Batchelora. Prezes klubu liczy na szybki awans do PGE Ekstraligi, więc Łaguta miałby wrócić od razu do jazdy w najlepszej lidze świata.
ZOBACZ WIDEO: Łukasz Fabiański o swojej pozycji w kadrze: Znowu ten "kotlet"?