- Transfery zielonogórzan na razie nie rzucają na kolana - komentuje w rozmowie z naszym portalem Michał Kugler. - Inna sprawa, że oni nawet z Gomólskim i Thorssellem będą się liczyć. Teraz nikt nie mówi o wielkich rzeczach. W Falubazie raczej podchodzą do rywalizacji w roli przyczajonego tygrysa, ale jak ich znam, to założenia są inne. Będą mówić o sezonie na przetrwanie, ale przy tym mieć aspiracje. To tak uznana marka w polskim żużlu, że jazda o najwyższe cele jest czymś normalnym - dodaje były wiceprezes Stali.
Na ten moment trudno powiedzieć, czy do składu Falubazu ktoś jeszcze dołączy. - A jeszcze jeden znaczący zawodnik by się przydał - przekonuje Kugler, ale po chwili zauważa, że nie za bardzo jest już w kim wybierać. - Niby jest Max Fricke, ale jego akurat bym odpuścił, bo cena jest w mojej ocenie zbyt wygórowana - przekonuje.
Kugler zauważa, że na rynku były jeszcze niedawno ciekawe i znacznie tańsze opcje uzupełnienia składu, ale zielonogórzanie ich nie wykorzystali. - Craig Cook czy Rohan Tungate to były naprawdę dobre pomysły. Zwłaszcza Australijczyk mógł dać więcej niż Jacob Thorssell - tłumaczy.
Jeśli Falubaz nie zdecyduje się już na żaden poważny transfer, to go trudny sezon. Kugler przestrzega jednak przed przekreślaniem zespołu Marka Cieślaka. - Zengota wraca do domu i to zawodnik o dużym potencjale. Jensen to ciągle nadzieja duńskiego żużla i pod ręką trenera Cieślaka może odpalić. Może zrobi z niego taki sam produkt jak kiedyś z Madsena? W takie rzeczy w Zielonej Górze muszą wierzyć - podsumowuje.
ZOBACZ WIDEO Nowe pomysły na walkę z dopingiem w sporcie żużlowym