Max Fricke w potrzasku. Australijczyk jest mocno zaniepokojony swoją sytuacją

WP SportoweFakty / Julia Podlewska / Na zdjęciu: Max Fricke i prezes Krzysztof Mrozek
WP SportoweFakty / Julia Podlewska / Na zdjęciu: Max Fricke i prezes Krzysztof Mrozek

Max Fricke ma ważny kontrakt z I-ligowym ROW-em, ale interesuje go jazda w PGE Ekstralidze. Mógłby trafić do Betard Sparty, czego chcą obie strony, jednak problemem jest kwota odstępnego. Zawodnik kontaktował się już z Krzysztofem Cegielskim.

Australijczyk jest w kropce. W jego kontrakcie znajduje się zapis, że w przypadku zerwania współpracy, ROW może podyktować dowolną sumę odstępnego. Padła kwota 360 tysięcy złotych. Prezes Krzysztof Mrozek, mimo iż Fricke próbował negocjować, na tę chwilę jest nieugięty i nie chce puścić zawodnika za mniejsze pieniądze. Betard Sparta z kolei jest gotowa zapłacić, ale nie aż tyle. Nieoficjalnie mówi się o 200 tys. złotych. W ostateczności wrocławianie byliby skłonni coś jeszcze dorzucić, jednak nie tyle ile oczekuje ROW.

Max Fricke jest mocno zaniepokojony o swoją przyszłość. W związku z tym kontaktował się ze stowarzyszeniem "Metanol", w sprawie porady jak wybrnąć z tej sytuacji. Nie ma tu jednak żadnej furtki. Australijczyk podpisał taki kontrakt, że możliwe są teraz dwa wyjścia. Albo któryś z ekstraligowców dojdzie do porozumienia z ROW-em w sprawie odstępnego, albo zawodnik zaciśnie zęby i zgodzi się przez rok jeździć w Nice 1. Lidze Żużlowej.

Gdyby Fricke zdecydował się na ten drugi wariant, kadra ROW-u znacznie by się wzmocniła i szanse na szybki powrót do PGE Ekstraligi wzrosłyby. W minionym sezonie 21-latek na torach najlepszej żużlowej ligi świata wykręcił średnią bieg. 1,746.

ZOBACZ WIDEO Organizacja meczu w PGE Ekstralidze

Źródło artykułu: