"Półtora okrążenia" to cykl felietonów Marty Półtorak, byłej prezes Stali Rzeszów.
***
Jak obserwuję sytuację zielonogórskiego Falubazu to jest mi najzwyczajniej w świecie przykro. Z tego powodu, że w ostatnich latach klub z Zielonej Góry z żużla zrobił produkt. Można było pewnych posunięć marketingowych pozazdrościć. W tym momencie nie wiem, czy pojawił się tam problem komunikacyjny. Skoro jedna strona mówi, że podała rękę na pożegnanie, a druga twierdzi, że był to znak porozumienia, tak jak było w przypadku Jasona Doyle'a, to może po prostu doszło do niezrozumienia na tle językowym.
Jeśli chodzi o trenera Marka Cieślaka, wobec zaistniałej sytuacji rodzinnej trudno sobie w ogóle wyobrazić żeby mógł wybrać inną opcję. Skorzystanie z propozycji pracy w domu, a co za tym idzie więcej czasu na spędzanie go z potrzebującą mamą jest naturalnym odruchem. Takie jest życie. Z punktu widzenia czysto ludzkiego całkowicie rozumiem tę decyzję. Teraz jest kwestia tego, jak szybko zielonogórscy działacze zareagują na tę sytuację i kogo wybiorą. Osób związanych z żużlem i takich, które potrafiłby ten zespół poprowadzić, jest sporo.
Sytuacja w klubie z Zielonej Góry jest nie do pozazdroszczenia. Łatwiej jest komuś gdy drużynę buduje, nawet jeśli jakieś ruchy nie idą po jego myśli. Teraz osoba, która przejmie drużynę Falubazu będzie miała trudniej, tym bardziej, że oczekiwania kibiców w Zielonej Górze są zawsze wysokie. Trudno im się dziwić, bo w ostatnich latach zespół osiągał dobre wyniki. Poza tym to flagowy sport w tym mieście.
Odnoszę też wrażenie, że w zielonogórskim klubie za dużo było tego podawania sobie rąk. Takie powiedzenie dla mnie naprawdę niewiele znaczy. Skoro sam trener Cieślak miał wątpliwości i uprzedzał, że mimo iż Falubaz pewnie zrobiłby wszystko, aby go zatrzymać, ale jednak sytuacja rodzinna przekonuje go do zmiany klubu, to nie można na siłę mówić, że ktoś komuś podał rękę i sprawa jest załatwiona. Oczywiście nie wiemy do końca, jak to się odbywało, jednak jak dla mnie, tylko podpisanie umowy gwarantuje, że dwie strony się porozumiały. Choć też nie zawsze, bo potem może się okazać, że zawodnik złapie kontuzje i go nie ma, albo klub wpadnie np. w kłopoty finansowe.
ZOBACZ WIDEO Ogólny stan zdrowia Golloba bardzo dobry. "Niestety utrzymuje się głęboki niedowład kończyn dolnych"
W tym momencie proponowałabym, aby działacze zawsze mieli plan B. Nie można liczyć, że jeśli się na coś uprzemy to tak będzie, bo w życiu różnie się układa. W tej chwili od sprawności osób działających w zielonogórskim klubie będzie zależało, czy tę sytuację będą potrafili opanować. Łatwo nie jest, ale jeżeli ktoś chce i ma rozwiązania zastępcze to sądzę, że wszystko da się zrobić. Teraz zobaczymy, na ile działacze są na to przygotowani i jak sprawnie działają.
To nie jest tak, że to jest z mojej strony tylko krytyka klubu z Zielonej Góry. Przecież zwyczajnie coś, co sobie zaplanowaliśmy, może nie wyjść. Ale jeśli nie wyszło, miejmy plan B. Czasami jest on lepszy od planu A. Ludzi, którzy są przyjaźnie nastawieni do żużla w Zielonej Górze nie brakuje. Myślę, że to jest ten moment, by po nich sięgnąć i wykorzystać potencjał osób, które są na miejscu.
Można było odnieść wrażenie, że próbowano wymusić na Marku Cieślaku decyzję poprzez media. W tym miejscu przytoczę pewną maksymę życiową, która brzmi: "mniej mówić, więcej działać". Działania nie lubią rozgłosu.
Marta Półtorak