W ostatnich tygodniach w Toruniu ogłoszono konkurs na trenera młodzieży. Działaczy przekonała wizja Karola Ząbika, który dostał koniec końców tę posadę. Co ciekawe, swojej oferty nie przedstawił nawet Robert Kościecha, który dotychczas zajmował się tamtejszymi juniorami.
W kuluarach wiele mówi się na temat tego, że torunianie, na czele z menedżerem Get Well Jackiem Frątczakiem, nie byli z dotychczasowej pracy Kościechy w pełni zadowoleni. Co prawda Robert jest sympatyczny i uśmiechnięty, ale z podejściem do obowiązków czy wizją szkolenia miało być różnie. - Nie jestem w klubie z Torunia, by to oceniać, ale już sam fakt, że Kościecha nawet nie zgłosił się do konkursu na trenera, daje na pewno do myślenia - mówi ekspert nSportu+ i były menedżer Wojciech Dankiewicz.
Nasz rozmówca przyznaje, że postawa kolegi po fachu jest dla niego zastanawiająca. - Bardzo dziwię się Robertowi, że tak tę sprawę odpuścił i nie stanął nawet do konkursu. Gdybym to ja był na jego miejscu, podszedłbym do sprawy ambicjonalnie. Jeśli chcieliby mnie wysadzić ze stołka w Get Well, to stanąłbym na głowie, żeby udowodnić, że w klubie są w błędzie. Przygotowałbym na miejscu Roberta taki projekt pracy z młodzieżą, że działaczom byłoby głupio, że we mnie nie wierzą - przekonuje Dankiewicz.
Swoją drogą, odejście Kościechy otwiera wielką szansę przed Karolem Ząbikiem. Ten niespełniony talent żużlowy będzie mógł liczyć na pomoc swojego ojca - Jana, który przez lata zajmował się szkoleniem młodzieży. - Dużo dobrego na temat Karola ostatnio słyszałem. Robi podobno drugi fakultet i jest w projekt pracy z juniorami poważnie zaangażowany. Fajnie, że takie osoby zostają przy żużlu i chcą dać coś tej dyscyplinie od siebie. Ma chłopak chęci, a przy wsparciu swego ojca, może zrodzić się z tego coś naprawdę dobrego - kwituje Dankiewicz.
ZOBACZ WIDEO Gollob planował start w Rajdzie Dakar. "Miałem pomysł na następne 10 lat funkcjonowania w sporcie"