W Krośnie na poważnie ruszyli ze szkoleniem. Sześciu z szansami na licencję

WP SportoweFakty / Jakub Janecki / Na zdjęciu: Ilja Czałow w żółtym kasku
WP SportoweFakty / Jakub Janecki / Na zdjęciu: Ilja Czałow w żółtym kasku

- Albo wyszkolimy zawodników, albo żużel w Krośnie upadnie - do takiego wniosku doszli działacze KSM-u Krosno. Co prawda młodzi chłopcy z Podkarpacia nie garną się specjalnie do żużla, ale klub znalazł paru obiecujących adeptów.

Wygląda na to, że w każdym ośrodku żużlowym w Polsce pojawią się niebawem obiecujący juniorzy. To efekt wymogów, jakie stawia przed klubami Polski Związek Motorowy. Ci, którzy nie zaczną szkolić młodego pokolenia, będą musieli płacić surowe kary. Dla niezbyt zamożnego klubu, jakim jest KSM Krosno, sankcje finansowe mogłyby być wręcz zabójcze.

Działacze zapewniają w każdym razie, że staną na głowie, by spełnić wszystkie wymogi stawiane przez PZM. W tym roku licencję żużlową zdał już pierwszy z adeptów, Konrad Stec, który w sezonie 2018 zadebiutuje w 2. Lidze. - Łącznie mamy już sześciu zarejestrowanych adeptów i zakładamy, że systematycznie będziemy ich wprowadzać do obiegu. W tym roku licencję zdał nasz młody Stec, a w sezonie 2018 powinno dołączyć do niego dwóch kolejnych zawodników - mówi nam prezes klubu, Janusz Steliga.

W przypadku braku efektów, krośnianie musieliby płacić wysokie jak na ich budżet pieniądze. Niewyszkolenie zawodnika w klasie motocykli o pojemności 500 cc oznacza karę w wysokości 30 tysięcy złotych. W Krośnie wiedzą, że nie mogą sobie na to pozwolić.

- W przypadku większej liczby niewyszkolonych, zapłacilibyśmy jeszcze więcej. To dosyć rygorystyczne przepisy, ale nie pozostaje nam nic innego, jak się do tego dostosować. O klasę 500 cc jesteśmy spokojni. Gorzej może być o zawodników z 250 cc, ale robimy, co możemy. Mamy na pewno trudniej niż inne kluby, bo Krosno leży na uboczu i nie ma tu wielu chętnych do uprawiania tej dyscypliny sportu. Cieszymy się więc z tego, co mamy - dodaje prezes.

W Krośnie liczą na to, że dzięki szkoleniu adeptów, zaczną otrzymywać z czasem większe wsparcie ze strony sponsorów. - Praca z młodzieżą kosztuje, bo trzeba zapewnić im sprzęt i systematycznie go remontować. Teraz, w okresie zimowym, też trzeba o tych chłopców zadbać, by trenowali w hali i siłowni. To wszystko kosztuje, dlatego wsparcie ze strony sponsorów bardzo się przyda. W czasie sezonu planujemy organizować adeptom od dwóch do trzech treningów w tygodniu. Liczymy, że efekty z czasem przyjdą - kwituje Steliga.

ZOBACZ WIDEO: Lekarz sugerował Gollobowi zakończenie kariery. "To był pierwszy dzwonek, powinienem był zareagować"

Źródło artykułu: