Łoktajew pokazał, że ma dosyć życia w biegu. Na galę w Łodzi jechał prawie dwa dni

WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Aleksander Łoktajew (kask czerwony) atakuje Petera Ljunga (kask żółty)
WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Aleksander Łoktajew (kask czerwony) atakuje Petera Ljunga (kask żółty)

Żużlowcy żyją w pędzie. W tygodniu robią tysiące kilometrów. Przeważnie w powietrzu. Pędzą z jednego samolotu na drugi, żeby poniedziałkowe występy w Anglii pogodzić z wtorkową jazdą w Szwecji. Aleksander Łoktajew pokazał, że można inaczej.

Na środę zaplanowano żużlową galę w Łodzi, na którą zostali zaproszeni zawodnicy Orła, w tym Aleksandr Łoktajew. Żużlowiec od jakiegoś czasu przebywa w oddalonym od Łodzi o ponad dwa tysiące kilometrów Bałakowie, ale na tak ważną imprezę postanowił przyjechać. Nie wybrał jednak szybkiego transportu drogą lotniczą.

W sezonie to właśnie samolot, obok busa, jest podstawowym środkiem transportu żużlowców. Łoktajew mógł dotrzeć drogą lotniczą z Bałakowa do Łodzi w ciągu kilku godzin. Zwłaszcza że w trakcie podróży dwa razy cofałby wskazówki zegarka o godzinę. Żużlowiec wybrał jednak … pociąg. Wyprawa zajęła mu prawie dwa dni. W niedzielę o 22. wsiadł do pociągu na stacji Bałakowo. We wtorek o 10. był na dworcu w Brześciu, na granicy polsko-białoruskiej. Stamtąd został zabrany przez mechaników swojego teamu do Bydgoszczy, następnie pojechał do Łodzi.

Po środowej gali Łoktajew ponownie wsiądzie w pociąg i odbędzie raz jeszcze męczącą i długą podróż. Tak jednak wybrał. Ludzie z jego najbliższego otoczenia tłumaczą, że po sezonie żużlowiec chce psychicznie odpocząć od życia w biegu. Ma czas, więc uznał, że nie musi gnać na złamanie karku. Samolotem byłby zdecydowanie prędzej, ale wybranie tego środka transportu oznaczałoby przesiadki, pośpiech i siedzenie na walizkach w oczekiwaniu na kolejny lot. Długa jazda pociągiem też nie jest jednak komfortowa. Zmęczenie gwarantowane. Jest też pytanie, jak tu zabić czas?

ZOBACZ WIDEO Tomasz Gollob prezesem Polonii? "To musi być poważna propozycja, bo na niepoważne rzeczy nie mamy czasu"

Źródło artykułu: