Jednym z dających największe efekty jest laser wysokoenergetyczny. - To niesamowity kolos z potężną siłą. Przeciętny laser, który możemy spotkać na przykład w przychodniach, ma moc około 0,6 wata. Ten jest dziesięciokrotnie mocniejszy. Zabieg przy użyciu tego urządzenia trwa bardzo krótko, ale efekty są naprawdę duże. Szybko zachodzi regeneracja uszkodzonej tkanki - powiedział Jerzy Buczak.
Doświadczony fizjoterapeuta nawiązał również do sformułowań mówiących o spawaniu kości. Wytłumaczył, że jest to kolokwialne stwierdzenie i w praktyce zabieg nie przebiega tak, jakby mogło się wydawać. - W żużlu potocznie się mówi, że ktoś jedzie pospawać kości. To są bzdury! Nie ma czegoś takiego, jak spawanie kości. Jest odpowiednia moc lasera, która została określona przez żużlowców spawającą kości.
Buczak współpracuje nie tylko z żużlowcami - pomaga również między innymi piłkarzom ręcznym. Ich też "naprawia" przy użyciu magicznego lasera. Jeden z zabiegów wiąże się z ciekawą historią. - Mieliśmy ten laser na Mistrzostwach Świata w piłce ręcznej w 2011 roku. Byliśmy zakwaterowani w jedenastopiętrowym hotelu z niskimi sufitami. Prowadziłem zabieg z udziałem Grzegorza Tkaczyka i wówczas w całym hotelu zgasły światła, a w telewizorze pojawiła się informacja o natychmiastowej ewakuacji całego budynku - wspomniał.
Skąd się wziął ten alarm? - Czujnik wychwycił ciepło, które ten laser tworzy. Jedenaście pięter, w tym również i my, opuściło hotel - wszyscy uciekli. Niektórzy w laczkach, niektórzy bez, a przecież to była zima. Po jakimś czasie przyjechało... osiem jednostek straży pożarnej. Od razu podeszli do nas, bo czujnik wykazał, w którym miejscu coś było nie tak - wyjaśnił Buczak.
ZOBACZ WIDEO Profesor Harat: Szansa, że Gollob będzie chodził jest nieduża. Trzeba mieć nadzieję
Drużyna szczypiornistów mogła słono zapłacić za ten incydent. - Groziła nam kara w wysokości około ośmiu tysięcy euro. Ze względu na to, że cały hotel był wynajęty dla piłkarzy ręcznych, zostali udobruchani i nic nie zapłaciliśmy. Później zaczęło się kombinowanie z wyłączaniem systemu. Pytano, ile czasu potrzebuję, by obsłużyć całą kadrę. Odpowiadałem, że 20 minut, bo to krótki zabieg. Niestety, kolejnym razem w recepcji zapomniano wyłączyć systemu i... ponownie uruchomił się alarm. Wówczas już jednak nikt nie przyjechał. Wiedzieli, o co chodzi - powiedział.
Czasami użycie lasera wysokoenergetycznego jest niemożliwe. Nieprzestrzeganie zasad mogłoby wywołać straszne skutki. Należy pamiętać, jak wielka jest moc tego urządzenia. - Tego lasera nie wolno używać, jeśli ktoś ma pieprzyki czarne. Jeżeli namalowałbym na kartce czarną kropkę i przyłożył głowicę, to papier natychmiast się zapali. Taka jest moc tego urządzenia. Na ciele jednak nic nie czujemy - dodał Buczak.
Kolejnym z urządzeń stosowanych w leczeniu sportowców jest indyba activ. - To urządzenie, które w ostatnim czasie odgrywa dużą rolę w doleczaniu urazów sportowców. Działa ono na zastrzeżonych falach radiowych. Jest to aparat składający się z dwóch głowic. Możemy z nimi robić cuda i używać ich na ciało, a także wspomagać nimi masaże - opowiedział medyk.
Ten aparat bardzo pomaga zawodnikom w regeneracji po urazach. - Przy pomocy takiego aparatu możemy przyspieszyć proces gojenia się tkanki, bo następuje uregulowanie przepływu jonów sodu i potasu przez błonę komórkowe. Jest to urządzenie godne polecenia i bardzo fajnie, że trafiło ono do sportu - stwierdził Jerzy Buczak.
Jest jeszcze jedno urządzenie, które jest wykorzystywane w leczeniu sportowców. Wykonuje się nim terapię zimnem. - Kiedy jeździłem na zawody z Tomkiem Gollobem, to zawsze brałem ze sobą aparat do leczenia krioterapią CO2. Ma on taką przewagę nad wersją z ciekłym azotem, że można go łatwo przetransportować. Trudno byłoby przewieźć dodatkową butlę z azotem - zaznaczył fizjoterapeuta.
Na podsumowanie Jerzy Buczak podkreślił, że wyżej wymienione aparaty wystarczają do leczenia urazów, z którymi borykają się żużlowcy.
Jeżeli już, to na siłę: "cuda czyniące"