- Chciałem bardzo wrócić do Unii Leszno. Cieszę, że władze klubu miały taką samą wizję. Byłoby fantastycznie, gdyby to był mój ostatni transfer w karierze - zadeklarował Jarosław Hampel podczas wizyty w lokalnym radiu. Wielu kibiców zareagowało na te słowa kąśliwymi uwagami czy prześmiewczymi komentarzami. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie ma ekspert naszego portalu i były żużlowiec, Jan Krzystyniak.
Nasz rozmówca uważa, że wcześniejsze decyzje kontaktowe Hampela sprawiają, że trudno uwierzyć w deklarowaną teraz wierność. - Rozumiem reakcję kibiców. Sam zresztą jestem zdziwiony, że Jarek, który dopiero co podpisał kontrakt, już składa taką deklarację. Czyżby tak się postarzał i zaraz zamierza kończyć karierę? Nie chce mi się wierzyć, by zawodnik, który raczej bez większych sentymentów opuszczał Unię, a później Falubaz, teraz przeszedł taką metamorfozę - mówi Krzystyniak.
Inna sprawa, że kibice nie nabierają się już na ciepłe słowa wypowiadane przez żużlowców. Wielu sportowców po złożonych deklaracjach później zmieniało pracodawcę. - Minęły już czasy, kiedy fanów można było łatwo nabić w butelkę. Teraz podchodzą już do wypowiedzi wielkich gwiazd z dużym dystansem. Może Jarek chciał tymi słowami ocieplić swój wizerunek, ale jak widać choćby po komentarzach, większość kibiców żartuje z jego deklaracji i się śmieje. Raczej mu to nie wyszło - dodaje.
Nie oznacza to jednak, że Hampel, który wraca po pięciu latach do Leszna, nie będzie tam lubiany. - Kibic na pierwszym miejscu stawia wynik i jeśli Jarek będzie przywozić trójki, stare dzieje szybko zostaną zapomniane. O to, że będzie mocnym punktem zespołu, jestem spokojny. W jego pozostanie w Unii na lata jednak wątpię. Zwłaszcza, że nie zależy to tylko od samego Hampela, ale i od władz klubu - kwituje Krzystyniak.
ZOBACZ WIDEO: Tomasz Gollob: Nikt nie będzie musiał mi robić zdjęć z ukrycia