Gdy w 2012 roku 15-letni wówczas Michał Piosicki debiutował w rozgrywkach młodzieżowych, wywołał spore zainteresowanie obserwatorów. Młody zawodnik jak równy z równym radził sobie ze znacznie bardziej doświadczonymi rywalami. Pokazał także, że jest dobrze przygotowany kondycyjnie - odjechał sześć biegów w swoich pierwszych oficjalnych zawodach w życiu. Chwalił go później między innymi Roman Jankowski, który stwierdził że debiut nastolatka był wymarzony.
Kariera Piosickiego z różnych przyczyn nie potoczyła się jednak tak, jak wszyscy oczekiwali. Żużlowiec nawet w rozgrywkach młodzieżowych indywidualnie nie zanotował specjalnych osiągnięć, które potwierdzałyby jego duży potencjał. To powoduje, że coraz częściej mówi się o nim jako o kolejnym zmarnowanym talencie polskiego żużla, który rozmienił się na drobne.
Być może kłopot leży w głowie zawodnika. Jeśli wierzyć słowom Rohana Tungate'a, 21-latek niezbyt chętnie słucha podpowiedzi starszych kolegów. - Daję im wskazówki, ale nie chcą słuchać. Zawsze chcę im pomóc, bo nie przywożą zbyt wielu punktów - mówił o młodzieżowcach po meczu z Grupą Azoty Unią Tarnów. Jeszcze ostrzej sytuację skomentował Witold Skrzydlewski. - Ich postawa była karygodna. Chcą pieniędzy za zawody młodzieżowe, w których ścigają się z zawodnikami w wieku 15, 16 lat. Przychodzi liga, a nie potrafią pokonać płynnie łuku na własnym torze. Gdybym ważył trochę mniej, to pewnie sam zrobiłbym to lepiej - wypalił.
Dla Michała Piosickiego kontakt w Bydgoszczy na sezon 2018 to szansa na udowodnienie, że choć w części jest w stanie sprostać pokładanym w nim nadziejom. Pojedzie już jako senior, co ułatwieniem z pewnością nie będzie. Zawodnik ten musi jednak się obudzić, jeśli nadal wiąże przyszłość ze sportem żużlowym.
ZOBACZ WIDEO Falubaz przespał okres transferowy. "Za późno się zorientowali, że trzeba działać"
Jeden chce i może, inny samodzielnie ani jedno, ani drugie...