Rzeszów to nie Antypody. O Grand Prix łatwo nie będzie

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Greg Hancock.
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Greg Hancock.

Rzeszów zgłosił swój akces na organizację jednego z turniejów Grand Prix w sezonie 2018. Nie będzie to jednak takie łatwe, bo jednak Podkarpacie to nie australijskie Antypody.

W tym artykule dowiesz się o:

Działacze Stali Rzeszów, w związku z kłopotami z rundą Grand Prix w Melbourne i możliwości przeniesienia australijskich zawodów do Kurri Kurri, zgłosili gotowość do goszczenia najlepszych żużlowców świata na Podkarpaciu. Zakulisowe rozmowy już się odbyły, ale z organizacją turnieju elitarnego cyklu w Rzeszowie wiąże się kilka kłopotów.

Po pierwsze, w 2018 roku w Polsce odbędą się trzy turnieje Grand Prix: w Warszawie, Gorzowie i Toruniu. Po drugie, przeszkodą mogą okazać się niekorzystne warunki atmosferyczne. - To wszystko nie jest takie proste. Bardzo ważna w tej kwestii jest strefa geograficzna, w której miałby się odbyć turniej. BSI zakładało, że będą nią Antypody. Drugą przeszkodą, z którą musimy sobie poradzić, to termin zawodów. Te planowane są z kolei na drugą połowę października. W Rzeszowie w tym czasie może, aczkolwiek nie musi być już zima. Trzeba zatem wypracować jakiś kompromis w tym wszystkim, który moim zdaniem jest możliwy - komentuje w rozmowie z "Supernowości24.pl" Marcin Janik, wiceprezes rzeszowskiego klubu.

Jeśli działaczom Stali udałoby się dojść do porozumienia z BSI (najpierw jednak organizatorzy cyklu musieliby zejść z ceny, bo rzeszowianie nie zapłacą za licencję miliona złotych), to kibice na Podkarpaciu byliby na pewno w siódmym niebie. O frekwencję nikt nie musiałby się martwić. Największym magnesem byłby Greg Hancock, który przez trzy najbliższe sezony będzie przecież startował w barwach Żurawi. - Rzeszowscy kibice zasłużyli na takie zawody i będziemy się starać, aby do nich w tym roku doszło. Z pomocą władz miasta projekt ten jest przez nas do udźwignięcia - przyznaje Janik.

Na turniej Grand Prix w Rzeszowie dotarłoby wielu kibiców spoza tego miasta, zwłaszcza z południa Polski. - Ale nie tylko. Myślę, że przyjechałoby też sporo kibiców ze Słowacji, Czech, Węgier, a nawet Ukrainy - ocenia Janik.

ZOBACZ WIDEO W żużlu nie obyło się bez skandali. Był doping i korupcja

Źródło artykułu: