Zgodnie z regulaminem PGE Ekstraligi w każdej drużynie musi być zgłoszonych co najmniej czterech zawodników krajowych podanych pod numerami 1-7 i odpowiednio 9-15. Z czwórki Polaków dwaj to, rzecz jasna, juniorzy. Każdy z klubów potrzebuje zatem co najmniej dwóch polskich seniorów.
Na absolutne minimum zdecydowano się w Betard Sparcie Wrocław i Grupie Azoty Unii Tarnów. W ekipie wicemistrza Polski zaprezentują się Maciej Janowski i Damian Dróżdż, a zespole beniaminka - Jakub Jamróg i Artur Mroczka. Zdaniem naszego eksperta Jana Krzystyniaka podobna sytuacja będzie miała miejsce w Get Well, gdzie w składzie meczowym powinni znaleźć się Rune Holta i Paweł Przedpełski.
Jak podkreśla były żużlowiec taka polityka klubów to błąd. Nie chodzi tylko o aspekt sportowy, ale głównie o kwestię atmosfery. - Obcokrajowców guzik obchodzi co się dzieje w klubie, czy to w Polsce, czy w innym kraju. Ci ludzie są zainteresowani wyłącznie sami sobą. Złośliwie powiem, że niektórzy może nawet nie wiedzą, w jakim klubie jeżdżą. To tak wygląda. Podejrzewam, że prawie 100 procent nie ma wiedzy o sprawach klubowych - ocenia Krzystyniak.
Marek Cieślak również bez ogródek mówił, że zawodnicy spoza Polski przyjeżdżają tylko na mecze i trudno mówić o jakiejś większej integracji. Mają zrobić swoje na meczu i tyle. Koronnym przykładem takiego żużlowca był Jason Doyle, aktualny mistrz świata.
Jeden z obcokrajowców przyznał kilka miesięcy temu, że nie może rozmawiać o kolejnym meczu, bo nie zna jeszcze przeciwnika. Było to nie miesiąc, a trzy dni przed spotkaniem. Tym bardziej nie należy dziwić się głosom krytyki. - Osobiście bardzo wierzę w zespoły, które składają się w większości z Polaków. Mam na myśli Fogo Unię czy Falubaz - kończy Krzystyniak.
ZOBACZ WIDEO Wypadek Tomasza Golloba wstrząsnął Polską. "To najważniejszy wyścig w jego życiu"
I nie mecz nas swoja glupota.
Chyba za duzo upadkow i glowka ucierpiala
Zenada uznawac go za eksperta