Zawodnik Polonii Bydgoszcz chce rozwiązać kontrakt. Klub twierdzi, że dał się omotać

WP SportoweFakty / Grzegorz Jarosz / Patryk Sitarek wygląda na zrezygnowanego.
WP SportoweFakty / Grzegorz Jarosz / Patryk Sitarek wygląda na zrezygnowanego.

Patryk Sitarek chce rozwiązać kontrakt z Polonią Bydgoszcz. W klubie łapią się za głowę, bo junior jako powód podaje zaległości finansowe. Działcze mówią, że nie są mu winni w tej chwili ani złotówki. Twierdzą, że to żużlowiec powinien im zapłacić.

Sprawą zajęła się już GKSŻ. W czwartek Patryk Sitarek składał w tej sprawie wyjaśnienia, ale żadne konkretne decyzje nie zapadły. - Zawodnik od dłuższego czasu pozostaje pod negatywnym wpływem menedżera - pana Rafała Kuskowskiego. W tej całej sytuacji żal mi trochę Patryka, bo dał się całkowicie omotać i pozwala sobą manipulować, co coraz bardziej komplikuje relacje na linii klub - żużlowiec - mówi nam Andrzej Matkowski, kierownik administracyjny w Polonii Bydgoszcz.

Działacze bydgoskiego klubu tłumaczą, że problemy rozpoczęły się już w sezonie 2016, kiedy Patryk Sitarek razem z Damianem Stalkowskim w maju mieli odmówić treningów i do końca sezonu przedstawiać zwolnienia lekarskie. - Do tego publicznie publikowali nieprawdziwe informacje szkalujące klub. W końcu w mediacje włączył się przedstawiciel GKSŻ - Pan Zbigniew Fiałkowski - tłumaczy Matkowski.

Wtedy wydawało się, że sprawa zacznie zmierzać w dobrym kierunku. Jak się jednak później okazało, konfliktu nie udało się ostatecznie zażegnać. - W efekcie obaj zawodnicy wystosowali oświadczenie, w którym przyznali się do niegodnych sportowca zachowań i przeprosili klub. Przed sezonem 2017 Damian Stalkowski został wypożyczony do GTM Startu Gniezno, a Patryk Sitarek otrzymał szansę startów w Polonii. W maju podczas zawodów DMPJ w Bydgoszczy doszło do wypadku z udziałem obu zawodników - Patryk Sitarek trafił do szpitala z urazem kręgosłupa, a ekipa Damiana Stalkowskiego, którą stanowił pan Rafał Kuskowski z synem, wszczęła w parku maszyn awanturę. Po tych wydarzeniach Damian rozstał się z  menedżerem, który ku zdziwieniu bydgoskich działaczy przerzucił swoje wpływy na Patryka Sitarka. I od tego momentu znowu zaczęły się tarcia pomiędzy zawodnikiem a klubem - wyjaśnia Matkowski.

W Polonii mówią nam, że mimo najsłabszych w drużynie wyników, to właśnie Patryk Sitarek zaczął zgłaszać największe pretensje. - Straszył klub karnymi odsetkami już przy dwudniowym opóźnieniu w płatnościach - zdradza kierownik Polonii.

W końcu doszło do sytuacji, kiedy zawodnik opublikował w internecie oświadczenie w formie "listu otwartego". - Wtedy w sposób nie mający nic wspólnego z prawdą szkalował klub. Publikacja ta została podchwycona przez lokalne media, mając negatywny wpływ na nasz wizerunek. Po tych wydarzeniach zarząd ukarał Patryka Sitarka 6 - miesięcznym zawieszeniem i karą finansową w wysokości 5000 złotych. Reakcją Patryka było... złożenie do GKSŻ wniosku o rozwiązanie kontraktu z winy kubu. W każdym formalnym ruchu Patryka ewidentnie widać, że robi to pod dyktando kogoś nie mającego pojęcia o rzeczywistych rozliczeniach na linii klub - zawodnik, a do tego wykazującego się kompletnym brakiem znajomości Regulaminów Sportu Żużlowego. Klub ze swojej strony rozliczył się całkowicie z Patrykiem, a w tej chwili to żużlowiec jest winien nam 5000 zł z tytułu nałożonej kary. Niestety, Patryk brnie coraz bardziej w tym chorym układzie. Wszystko wskazuje na to, że menedżer pójdzie swoją drogą, zostawiając zawodnika na lodzie. Nie pierwszy to taki przypadek, ale i zapewne nie ostatni - podsumowuje Andrzej Matkowski.

ZOBACZ WIDEO W żużlu nie obyło się bez skandali. Był doping i korupcja

Źródło artykułu: