Podczas zeszłorocznego sezonu Jakub Osyczka został wypożyczony do drugoligowego wówczas Startu Gniezno. Zawodnik zastępując kontuzjowanego Damiana Stalkowskiego dostał szansę debiutu w rozgrywkach ligowych podczas meczu czerwono-czarnych rozgrywanego w Poznaniu. Ten okazał się bardzo pechowy, bowiem już w pierwszym swoim starcie zawodnik uczestniczył w groźnie wyglądającym karambolu i został odwieziony do szpitala. Ostatecznie zakończyło się na strachu, bowiem junior nie dostał żadnych złamań. - Nie był to wymarzony debiut. Co pamiętam z tych zawodów? Dobry start, mocny strzał od tyłu i banda. Później lot z motocyklem. Muszę przyznać, że tak wysoko to jeszcze nie leciałem. Nie rozpamiętuję jakoś tego wydarzenia - wspomina 17-latek.
Wychowanek zielonogórskiego klubu chwali sobie współpracę z byłym trenerem zespołu z Grodu Lecha - Krzysztofem Jabłońskim. Młodzieżowiec wiąże spore nadzieje z jego osobą ze względu na kontynuację dalszej współpracy ze szkoleniowcem. Starszy z braci Jabłońskich ponownie związał się z kontraktem z Falubazem i wraz z Aleksandrem Janasem i Andrzejem Jarząbkiem wszedł w skład sztabu szkoleniowego, który zajmie się rozwojem i postępami wychowanków, którzy mają stanowić o przyszłości zielonogórskiego żużla.
- Pan Krzysztof bardzo mi pomógł po moich przenosinach do Gniezna. Udzielał mi wielu rad, pokazywał jak zachować się na torze. Jego bardzo profesjonalne uwagi i sposób podejścia do treningu spowodowały, że zyskał u mnie wielkie uznanie i duży kredyt zaufania. Stał się dzięki temu moim autorytetem. Wiem, na co można liczyć ze strony p. Krzysztofa i bardzo mi to odpowiada. Jego osoba to duża szansa dla wszystkich juniorów w naszym klubie. Myślę, ze wszyscy zyskamy na jego udziale w sztabie szkoleniowym - dodał.
W składzie zielonogórzan znajduje się aż sześciu juniorów, którzy będą walczyć o maksymalnie trzy miejsca w składzie. Rywalizacja będzie zatem spora, jednak Osyczka nie stawia sobie jako głównego celu walki o skład, lecz chce skupić się na swoich dalszym rozwoju i zbieraniu doświadczeń. - Co do Ekstraligi to nie stawiam sobie takiego celu - debiutu za wszelką cenę. Będę skupiał się na tym, żeby z treningu na trening i z zawodów na zawody być coraz lepszym i robić odpowiednie postępy. Jeżeli to wszystko wyjdzie to będzie można pomyśleć o Ekstralidze. Myślę, że pan Krzysztof swoim doświadczeniem i profesjonalizmem pomoże mi osiągnąć te cele - przyznaje.
ZOBACZ WIDEO: Falubaz przespał okres transferowy. "Za późno się zorientowali, że trzeba działać"
Reprezentant lubuskiego klubu intensywnie przygotowuje się do sezonu zarówno pod względem fizycznym jak i sprzętowym. Niedawno wrócił z obozu, gdzie wraz z pozostałymi kolegami z zespołu integrował się i brał udział w wzmożonych ćwiczeniach, które miały przygotować organizm młodego żużlowca do trudów nadchodzącego sezonu.
- W tym roku przygotowania zimowe zaczęliśmy 4 grudnia, wyglądają inaczej niż dotychczas. Sztab szkoleniowy zaproponował nam treningi 6 dni w tygodniu. Zajęcia z nami prowadzi trener Radosław Walczak trener zielonogórskich akrobatów. Są one bardzo wszechstronne i mam nadzieję, że dobrze przygotują nas do sezonu. Treningi te powielają schemat przygotowań, jaki stosowali w poprzednich latach Patryk Dudek i Grzegorz Zengota. Trenujemy od poniedziałku do soboty i nieważne, że w tych dniach np. wypadają Święta, my trenowaliśmy. W tygodniu między pierwszym dniem Świąt a Sylwestrem mieliśmy 9 jednostek treningowych. Zatem trudno nam zarzucić, że się obijamy i odpoczywamy w okresie zimowym.
- 2 stycznia wyjechaliśmy wspólnie z akrobatami z UKS "AS" na obóz do Białki Tatrzańskiej. Oprócz grupy juniorów na obozie byli też seniorzy Patryk Dudek, Grzegorz Zengota i Kacper Gomólski, a całą grupą żużlową kierował trener Adam Skórnicki. Trener Walczak zaproponował następujący plan dnia. Na początek dnia poranny rozruch, bieganie i rozciąganie. Po rozruchu śniadanie, a później trening narciarski. Dalej obiad i trochę odpoczynku. Później trening na sali gimnastycznej i kolacja. Czasem z uwagi na pogodę następowały zamiany godzin treningów, ale niczego nam nie odpuszczono. Najbardziej w kość dostaliśmy my juniorzy, to nasz pierwszy taki obóz i nie byliśmy przygotowani na taki wysiłek, ale mimo drobnych kryzysów daliśmy radę. Był on też ważny z uwagi na możliwość integracji zespołu. Nigdy tak długo nie byliśmy razem i była szansa na lepsze poznanie się zarówno między nami juniorami, jak i z naszymi starszymi kolegami. Mam nadzieję, że to zaprocentuje w trakcie sezonu - zakończył Osyczka.