Georgia Elvin urodziła się w 2000 roku i na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie zwykłej nastolatki. W rzeczywistości jest jednak inaczej. Nowozelandka wybrała sobie nie tylko nietypową dyscyplinę, ale i dziedzinę, w której się szkoliła. - W szkole uczyłam się inżynierii. Obecnie współpracuję z Air New Zealand jako inżynier lotnictwa - powiedziała.
- Od zawsze uwielbiałam motocykle i chciałam spróbować czegoś innego. Bardzo lubiłem oglądać jazdę innych i zastanawiałam się, czy sobie poradzę. W 2010 roku rozpoczęłam treningi i starty w kategoriach juniorskich. W kolejnym roku jeździłam na różnych torach na motocyklu o pojemności 125cc. Po dwóch latach przeniosłam się do klasy 200cc. Ponieważ w Nowej Zelandii jest małe zainteresowanie żużlem, nie ma u nas kategorii 250cc, wobec czego od razu przesiadłam się na klasyczny motocykl żużlowy o pojemności 500cc. Od 2015 roku jeżdżę w "dorosłym" żużlu - opowiada o początkach swojej kariery.
Choć coraz więcej kobiet decyduje się na rozpoczęcie kariery żużlowej, to zdarzają się sytuacje, że w danym kraju ściga się zaledwie jedna zawodniczka. Tak jest m.in. we Francji, gdzie swoich sił w żużlu próbuje Audrey Dupuy, czy w Argentynie, gdzie jeździ Micaela Bazan. Podobnie jest w sytuacji Georgii Elvin.
- Obecnie jestem jedyną kobietą uprawiającą żużel w Nowej Zelandii. Kibice zazwyczaj są zaskoczeni, kiedy widzą mnie na torze, ale kiedy zakładam kask staję się kolejnym zawodnikiem. Nie jestem traktowana inaczej niż moi rywale, ale z drugiej strony zyskuję od fanów większe uznanie i jestem zapamiętywana.
Mimo młodego wieku Nowozelandka ma już na swoim koncie pierwsze sukcesy. - Największe sukcesy odnosiłam w niższych kategoriach, kiedy udało mi się wygrać kilka turniejów w całym kraju. Bycie znanym i postrzeganym jako najlepsza to dla mnie wielkie osiągnięcie - powiedziała.
Wiele osób zastanawia się nad sensem startów kobiet w zawodach żużlowych, szczególnie w kontekście ewentualnych kontuzji. Jak pokazuje historia Georgii Elvin paniom zdecydowanie nie brakuje odwagi.
- Jednym z najzabawniejszych i jednocześnie jednym z najciekawszych momentów w mojej karierze była sytuacja, kiedy w trakcie wyścigu zostałam uderzona przez innego zawodnika. Spadłam z motocykla, a moja ręka dostała się pomiędzy tylne koło, drążek i zębatkę. Wszyscy myśleli, że mam zmiażdżony łokieć. Zajęło pół godziny zanim udało się rozebrać motocykl i wyciągnąć moją rękę. Byłam tylko trochę poobijana, miałam szczęście. Ponieważ nie byłam sprawcą wypadku, mogłam pojechać w powtórce. Poskładaliśmy motocykl, a ja wygrałam wszystkie wyścigi, włącznie z finałem. Kibicom bardzo się to podobało.
Nowozelandka stoi dopiero u progu swojej kariery. Elvin w dalszym ciągu chce się rozwijać i poprawiać swoje umiejętności. Dużym problemem może być jednak niski poziom żużla w Nowej Zelandii i stosunkowo niewielka liczba zawodów. Ratunkiem mogłaby być pomoc ze strony Australijczyków.
ZOBACZ WIDEO W żużlu nie obyło się bez skandali. Był doping i korupcja