Gdy żużel przegrywa z deweloperem. Krajobraz jak po apokalipsie

Materiały prasowe / Nigel Noon / Save Coventry Speedway / Facebook / Brama wjazdowa na Brandon Stadium
Materiały prasowe / Nigel Noon / Save Coventry Speedway / Facebook / Brama wjazdowa na Brandon Stadium

Ślady po podpaleniach, tablice z napisem "niebezpieczeństwo" i "zakaz wstępu". To nie miejsce, w którym kręcone będą sceny do filmu o apokalipsie. Tak obecnie wygląda stadion Coventry Bees.

Rok bez żużla w Coventry

Na początku sezonu 2017 stało się jasne, że drużyna Coventry Bees nie wystartuje w brytyjskiej Premiership. Zabrakło też dla niej miejsca w niższych klasach rozgrywkowych. Było to pokłosie chocholego tańca wokół stadionu Brandon. Brali w nim udział były właściciel klubu Avtar Sandhu oraz firma Brandon Estates, która nabyła tereny, na których znajduje się obiekt.

Sandhu rozpoczął demontaż wyposażenia stadionowego. Zniknęło wszystko, co miało jakąkolwiek wartość. Plastikowe krzesełka, banda, nagłośnienie, instalacja elektryczna. Wszystko ku przerażeniu Micka Hortona, który odkupił klub z Coventry od Sandhu. Zapłacił wtedy za to ponad 200 tys. funtów, a został z niczym. Pszczoły pozostały bez stadionu, więc musiały zrezygnować ze startów w lidze.

Stadion w Coventry zapisał się w historii 

W przeszłości w Coventry startowały największe żużlowe gwiazdy, jak chociażby mistrza świata Ole Olsena. Obiekt potrafił przyciągnąć na swoje trybuny ponad 30 tys. kibiców. - Sport uciekł z tego miejsca, wypędzony przez deweloperów - twierdzi Oliver Holt, dziennikarz "Daily Mail".

Na obiekcie Pszczół rozegrano aż 31 finałów Indywidualnych Mistrzostw Wielkiej Brytanii, dwukrotnie poznawaliśmy na nim nazwisko żużlowego mistrza świata. Trzykrotnie było też areną zmagań w Speedway Grand Prix.

Są jednak tacy, którym zależy na przyszłości żużla w Coventry, jak i samego stadionu. Do nich należy Jeff Davies, który przez 33 lata fotografował zmagania żużlowców na Brandon Stadium. Brytyjczyk nie potrafi się pogodzić z upadkiem ukochanego klubu. Dlatego założył grupę o nazwie "Save Coventry Speedway".

Krajobraz jak po apokalipsie 

Gdy Davies patrzy na zdjęcia przedstawiające obecny stan areny, łamie mu się głos. Gdzieniegdzie leżą resztki krzesełek, elementy z metalu pokryły się rdzą. Obiekt wypełniają chwasty, które zaczynają przysłaniać wszechobecny brud. Są też ślady pod pożarach, które ostatnio miały miejsce na stadionie. To najprawdopodobniej robota bezdomnych.

Niewiele lepiej wygląda sytuacja wewnątrz obiektu. Brandon Estates oszczędza na ochronie terytorium, więc wandale zrobili swoje. Powybijali okna, poniszczyli znajdujące się w pomieszczeniach szafki. W środku można jeszcze znaleźć połamane krzesła, jakimś cudem ostały się ostatnie kserokopiarki. Najwidoczniej są już za stare i nie mają żadnej wartości, bo inaczej one też padłyby łupem złodziei.

Davies niedawno otrzymał maila od 20-letniej kobiety, która w dzieciństwie pojawiała się na zawodach żużlowych w Coventry razem ze swoim ojcem. Po długiej przerwie wróciła do miasta i gdy zobaczyła stan obiektu, wybuchła płaczem. - Jej ojciec zmarł i czuła, że ich część wspólnej historii na Brandon też umarła - mówi Davies.

Wojna z deweloperem

W Coventry mało kto wierzy w to, że żużel kiedykolwiek powróci w to miejsce. Zgodnie z planem zabudowy miasta, na tych terenach może funkcjonować jedynie obiekt sportowy. To jednak nie powstrzymało deweloperów z Brandon Estates od stworzenia planu budowy osiedla. Ma ono liczyć 137 domów jednorodzinnych.

Deweloper wziął miasto i sympatyków żużla na przeczekanie. Bo to Brandon Estates zyskuje najwięcej na przeciągającym się sporze. Obecny stan obiektu nie pozwala na rozgrywanie na nim zawodów, a będzie się on pogarszał z każdym tygodniem. Z każdą kolejną zardzewiałą rurką, z każdym kolejnym podpaleniem w obiektach klubowych na siłach rosnąć będą argumenty firmy deweloperskiej. Aż w końcu usłyszy ona, że remont stadionu nie ma sensu, że można go jedynie rozebrać. Wtedy Brandon Estates będzie już tylko o krok od zmiany klasyfikacji i uznania terenów pod budownictwo mieszkalne.

Osoby działające wokół "Save Coventry Speedway" nie zamierzają się poddawać. Twierdzą, że mają jednego chętnego na przejęcie obiektu. Wybawiciel ma być gotów na zainwestowanie własnych pieniędzy w renowację stadionu i przywrócenie w tym mieście drużyny żużlowej. Na Brandon mogłyby wtedy też wrócić wyścigi psów. Mogłaby zacząć działać giełda samochodowa, która do niedawna była źródłem zysku dla zarządcy obiektu.

Firma deweloperska też robi swoje. W miniony piątek złożyła papiery w urzędzie miejskim dotyczące zmian w planie miejskim. - Mam nadzieję, że Rada Hrabstwa zrobi to, co trzeba. Liczę, że wniosek zostanie odrzucony przy pierwszej okazji, że deweloperom wysłany zostanie jasny komunikat, by nigdy nie wracali. Mam nadzieję, że ktoś im powie, że ta ziemia należy do żużla, tak jak to miało miejsce przez ostatnich 100 lat i że ta ziemia powinna zostać zwrócona żużlowi - stwierdza dziennikarz Oliver Holt.

ZOBACZ WIDEO W żużlu nie obyło się bez skandali. Był doping i korupcja

Co przyniesie przyszłość?

Tymczasem w tym roku fani z Coventry doczekają się namiastki speedwaya. Tyle, że nie w swoim mieście. Ekipę Pszczół zgłoszono do rozgrywek National League, ale będzie ona rozgrywać swoje spotkania na stadionie w Leicester. Jest on położony o ok. 40 km od ruin Brandon Stadium.

Tyle, że nie wszystkim taki ruch się podoba. W ankiecie "Coventry Telegraph" 78 proc. głosujących sprzeciwiło się startom zespołu na innym obiekcie. Obawiają się oni, że w jakiś sposób do budżetu ekipy dorzuciłaby się firma Brandon Estates, próbując w ten sposób pozbyć się kłopotu.

- Starty w National League nie będą wspierane finansowo przez Brandon Estates. Otrzymaliśmy kategoryczne zapewnienie od Micka Hortona, że deweloper w żaden sposób nie dorzucił się do budżetu drużyny. W związku z tym jesteśmy przekonani, że posiadanie ekipy rywalizującej tak blisko Coventry nie będzie miało negatywnego wpływu na wysiłki zmierzające do przywrócenia żużla w naszym mieście - czytamy w ostatnim oświadczeniu "Save Coventry Speedway".

Komentarze (9)
avatar
znawca_tematu
31.01.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Przypomina to bardzo sytuację z Bydgoszczy. Podpaleń jeszcze nie ma, ale są ruiny i chwasty większe niż w Coventry, a Władek i jego klubowi "społecznicy" skutecznie starają się pozbyć ostatnich Czytaj całość
avatar
Robert Znajomiwiedza
31.01.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Niestety ale mysle ze skonczy sie tak jak na Long Eaton w Nottingham. Po 70 latach zamkneli w 97r i teraz porosniete trawa. Co prawda tam powodem byly skargi mieszkancow ale tez probowano ratow Czytaj całość
avatar
Saddam
31.01.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
"Siła żużla". Wyobrażacie sobie coś takiego w jakiejś poważnej dyscyplinie? 
avatar
Włókniarz
30.01.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
to ciapus sprzedal klub jednemu gosciowi a stadion komu innemu... urodzone kalkulatory 
avatar
rotrax
30.01.2018
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Ta historia jest oczywiście bardzo smutna, ale panie redaktorze, to nie jest stadion, na którym "dwukrotnie poznawaliśmy nazwisko żużlowego mistrza świata". Zgaduję, że pomyliło się panu z Brad Czytaj całość