Wiktor Lampart był o krok od Unii Tarnów. Myśleli też o Dawidzie

WP SportoweFakty / Marcin Inglot / Na zdjęciu: Wiktor Lampart i Wiktor Trofimow (z prawej).
WP SportoweFakty / Marcin Inglot / Na zdjęciu: Wiktor Lampart i Wiktor Trofimow (z prawej).

Grupa Azoty Unia Tarnów była w okresie transferowym bliska dopięcia transferu Wiktora Lamparta. Gdyby faktycznie doszło do mariażu Jaskółek z młodym i nieźle rokującym rzeszowianinem, stalibyśmy się świadkami jednego z hitów tegorocznej giełdy.

Tarnowianie chcieli w ten sposób znacząco wzmocnić kulejącą formację juniorską. Mieli z nią bowiem kłopot już w poprzednich rozgrywkach Nice 1 LŻ. Wraz z awansem o klasę wyżej poziom trudności jeszcze wzrośnie. Szkopuł w tym, że na plecach młodszego brata chciał się ślizgać starszy - Dawid. Garba w postaci "Lampcia" seniora strona tarnowska początkowo nie chciała zaakceptować. Później odrobinę zmieniła stanowisko, ale ostatecznie do zakontraktowania rodzinnego duetu nie doszło.

- Wspólnie ze sztabem szkoleniowym byliśmy mocno zainteresowani sprowadzeniem przede wszystkim młodszego z braci. Dawid i Wiktor byli jednak do wzięcia w pakiecie. W dalszej fazie negocjacji ujęliśmy w swoich planach także starszego z rodu. Summa summarum nie trafili do nas - uciął prezes Łukasz Sady.

Swoją drogą, gdyby transakcja wiązana faktycznie wypaliła, mielibyśmy w Tarnowie i Rzeszowie niezły meksyk. Niektórzy śmieją się, że prezesowi Sademu w trakcie rozmów przypomniała się jazda Dawida z mistrzowskiego sezon 2012. Wtedy Marek Cieślak wyciągnął go od znienawidzonego rywala z zamiarem ubrania w szaty czarnego konia. Ktoś powie, że miała być bomba, a wyszedł kapiszon. Jego postawa na szczęście nie zaważyła na zdobyciu DMP, bo spośród zawodników podstawowego składu, tylko Dawid cały rok jeździł do tyłu. Na koniec z podkulonym ogonem wrócił do macierzystego klubu. Ale złoty medal ma i, cytując klasyka, nikt mu tego nie zabierze.

Niecały rok później, już przed kolejnym sezonem, na prezentacji Stali Rzeszów paradował po miejscowej galerii handlowej w koszulce z nadrukiem "Przepraszam, że zbłądziłem". Dlatego ciężko było sobie wyobrazić kolejne, tym razem podwójne przeistoczenie z Żurawia w Jaskółkę.

Bracia Lampartowie wylądowali finalnie dość neutralnie, bo ani w Tarnowie, ani w Rzeszowie tylko w pierwszoligowym Lublinie. Pomijając już duży potencjał jaki niewątpliwie drzemie w 18-letnim Wiktorze, chyba dobrze się stało, że zadbano jednak o lepsze samopoczucie kibiców, którzy delikatnie mówiąc nie przepadają za sobą. Raz, że Wiktor z Dawidem bezpieczniej przejdą Hetmańską, a dwa w Jaskółczym Gnieździe nie będą się skupiać na treningu niektórych partii ciała tylko całą swoją siłę włożą w doping drużyny.

W kadrze beniaminka PGE Ekstraligi nie będzie więc żadnego juniora z zewnątrz. Klub odważniej postawi na wychowanków, gdzie liderem formacji będzie bezsprzecznie czyniący regularne postępy Patryk Rolnicki. - Po dalszej, wnikliwej analizie mocno kruchego i ubogiego rynku młodzieżowego w Polsce, doszliśmy do wniosku, że sprowadzenie innego wartościowego młodzieżowca będzie niemożliwe. Postanowiliśmy więc, że damy szanse miejscowym chłopakom, co również powinno okazać się dobrym i rozważnym krokiem. W przyszłości może to przynieść pożądane efekty. Mamy w kadrze m.in. Kacpra Koniecznego, czy Dawida Knapika, który nabiera pierwszych szlifów i rokuje nadzieje na przyszłość - mówi Sady.

ZOBACZ WIDEO Z 1:5 na 4:2. W finałowym biegu na Motoarenie działo się!

Źródło artykułu: