Łukasz Sady: W Tarnowie nie ma wojny domowej. Jest za to zabawa w kotka i myszkę (wywiad)

WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Na zdjęciu: narada żużlowców Unii Tarnów
WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Na zdjęciu: narada żużlowców Unii Tarnów

Dlaczego w Tarnowie współpraca piłkarzy i żużlowców nie układa się tak jak powinna? Prezes Łukasz Sady tłumaczy, że po stronie żużlowej nie było złej woli, ale chęć dążenia do porozumienia. - Cierpliwość ma jednak swoje granice - wyjaśnia.

Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Czy w Tarnowie mamy wojnę domową pomiędzy klubem żużlowym a piłkarskim?

Łukasz Sady, prezes Grupy Azoty Unii Tarnów: Tak bym tego nie nazwał. My do żadnej wojny nie dążymy. Sytuacja związana ze stadionem, który wynajmujemy od miasta, a który piłkarze od nas podnajmują, pokazuje jednak, że byłoby lepiej, gdybyśmy funkcjonowali na oddzielnych obiektach.

Dlaczego jest problem z obecnością obu klubów na jednym stadionie?

Jako klub żużlowy mamy zawartą do 2020 roku umowę dzierżawy stadionu miejskiego. Zgodnie z jej zapisami możemy obiekt podnajmować innym podmiotom. Tak czynimy w przypadku klubu piłkarskiego. Ta współpraca pewnie mogłaby dobrze funkcjonować, ale od co najmniej 2009 roku cały czas są problemy z płatnościami. Z naszej strony wiele razy, podkreślam wiele razy, była wola zawarcia kompromisu, ale nigdy nic z tego nie wynikało. Każda cierpliwość ma swoje granice.

Z jakiego powodu nie możecie dogadać się z piłkarzami?

Jako spółka żużlowa płacimy do miasta za dzierżawę stadionu i odprowadzamy podatek od nieruchomości. Całkowite utrzymanie obiektu spoczywa również na naszych barkach. Musimy opłacić między innymi ubezpieczenie, ochronę obiektu (nie należy mylić z ochroną imprez masowych), media czy różnego rodzaju prace remontowe i naprawcze. Na przestrzeni lat mówimy o kwotach rzędu 300 - 450 tysięcy złotych rocznie, w zależności od zakresu prac. Piłkarze mieli nam płacić tylko określone stawki za podnajęcie stadionu, ale co najmniej od 2009 roku są problemy. Po kilku latach część zaległych środków spływa do spółki żużlowej, ale kosztem bieżących opłat, które powinien realizować klub piłkarski. Karuzela kręci się w ten sposób już od kilkunastu lat. Prezesem jestem już szósty rok i próbowałem się dogadać. Przygotowaliśmy po drodze wiele porozumień - pisemnych i ustnych. Rozkładaliśmy również zaległości na raty, żeby drugiej stronie było wygodniej. Warunki nigdy nie były jednak realizowane.

Jednej rzeczy nie rozumiem. Dlaczego piłkarze nie mogą wynajmować obiektu bezpośrednio od miasta, a muszą to robić od klubu żużlowego?

Bardzo dobre pytanie. Zwracałem się w tej sprawie kilka razy do prezydenta Tarnowa i prosiłem go o pomoc. Chciałem rozwiązać temat na dokładnie takich zasadach, jak pan przed chwilą opisał. Tłumaczyłem, że utrzymujemy miastu cały obiekt, a przy tym jeszcze tak naprawdę klub piłkarski. W odpowiedzi usłyszałem, że nie ma na to zgody. Dowiadywaliśmy się, że nie ma możliwości założenia piłkarzom podliczników wody, energii elektrycznej, etc. Miasto nie kwapiło się także do podpisania umowy bezpośrednio z KS ZKS Unia Tarnów. W 2017 roku podniosłem temat ponownie i zaproponowałem, żeby miasto nie pobierało od nas przez pół roku czynszu z tytułu dzierżawy, a my zrezygnujemy z części należności, które mają wobec nas piłkarze, lub w sposób znaczny pójdziemy piłkarzom na rękę. Nie chcieliśmy bowiem robić im pod górkę.

Jaka była reakcja?

Jeden z urzędników powiedział wtedy słowa, które zapadły mi w pamięć: "nie jesteśmy jako miasto ani matką ani ojcem chrzestnym ZKS-u, załatwiajcie sobie tę sprawę sami". To pokazuje "wolę" miasta i podejście do sportu. Zabawa w kotka i myszkę trwała zatem w najlepsze. W końcu właściciele spółki żużlowej i rada nadzorcza naszego klubu zobowiązali mnie do podjęcia konkretnych działań.

Jakich?

Oddaliśmy ostatecznie sprawę do sądu. W zeszłym roku została przed sądem zawarta ugoda, na podstawie której zobowiązania zostały rozłożone na raty. Tak naprawdę wszystko miało zostać spłacone w ciągu kilku lat. Odstąpiliśmy również od egzekwowania odsetek! Warunkiem były jednak systematyczne płatności. Jeśli pojawiłaby się zwłoka, to sprawa miała z automatu trafić do komornika i oznaczać egzekucję wszystkich zobowiązań wraz z odsetkami. Otrzymaliśmy tylko pierwszą ratę. Druga już nie wpłynęła, więc monitowałem do klubu piłkarskiego. Niestety, nie uzyskałem satysfakcjonującej odpowiedzi ani tym bardziej przelewu. Sprawą musiał zająć się komornik.

O jakich pieniądzach w ogóle mówimy?

Łącznie o kwocie rzędu blisko 95 tysięcy złotych. Do egzekucji komorniczej oddaliśmy 67 tysięcy złotych. Jest jednak jeszcze druga zaległość w łącznej wysokości 27 tysięcy, której nie oddaliśmy ani do sądu, ani do komornika. To środki należne nam za cały rok 2017. Trzeba również dodać, że od 1 lipca ubiegłego roku do tego momentu piłkarze korzystają ze stadionu miejskiego bez jakiejkolwiek umowy. Do dziś nikt po drugiej stronie nie zdołał jej podpisać. W tej sprawie również monitowałem parokrotnie. Cisza. Rada nadzorcza spółki żużlowej nie wyraża zgody na dalsze bezumowne podnajmowanie stadionu piłkarzom ze względów prawnych i podatkowych. Niebawem dostane od niej uchwałę, która zobliguje mnie do zamknięcia stadionu dla klubu piłkarskiego.

Rozumiem, że nie nikt nie ma już cierpliwości, żeby zawierać kolejne porozumienia, skoro te nie są realizowane?

Zgadza się, ale trzeba pamiętać o jeszcze jednej rzeczy. W pewnym momencie byłem i tak skłonny iść na kolejne ustępstwa klubowi piłkarskiemu. Nie było jednak na to zgody rady nadzorczej, która powiedziała zdecydowane "nie" korzystaniu ze stadionu bez umowy i braku płatności za jego podnajmowanie. Dostałem jasny sygnał, że jeśli nic z tym nie zrobię, to będę działał na szkodę spółki prawa handlowego. Musiałem podjąć zdecydowane działania, o których efektach można usłyszeć ostatnio. Jeśli klub żużlowy spóźni się z płatnościami do miasta lub z opłatami za media do spółek miejskich, to nikt nie ma skrupułów i nalicza nam odsetki. Dalsze opóźnienia także nam groziłyby komornikiem.

Rozmawiał Jarosław Galewski

ZOBACZ WIDEO Wypadek Tomasza Golloba wstrząsnął Polską. "To najważniejszy wyścig w jego życiu"

Komentarze (19)
avatar
vistula
4.02.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
tak za frigo piłkarze korzystają ze stadionu nie ponosząc żadnych kosztów ino czerpiąc z tego tytułu korzyść za bilety dla siebie 
avatar
UMP
4.02.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Doskonale opisana tarnowska sytuacja:
http://sportowetempo.pl/sportowa_malopolska/artykul/47698_RYSZARD_NIEMIEC_o_tym_jak_zuzlowi_bossowie_tarnowskiej_Unii_naslali_komornika_na_dobytek_pilkars
Czytaj całość
avatar
ArtB
4.02.2018
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Jak Sady medialnie nie jest asem to tu ma rację . Tak nawiasem mówiąc to zarządzający miastem to totalni amatorzy. 
avatar
marianex
3.02.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Tak czytam komentarze i żal mi tych twórców . Wszyscy potrafią tylko psioczyć , narzekać ale zrobić coś ......... o to już jest problem . Na siłę wmawia się nam , że jedyną słuszną dyscypliną j Czytaj całość
avatar
Le Petit Prince
3.02.2018
Zgłoś do moderacji
0
4
Odpowiedz
W Tarnowie powinno się postawić na piłkę nożną bo od dawna wiadomo , że z żużla w tym mieście już nic nie będzie . Od jakiegoś czasu jest tylko gorzej i lepiej nie będzie . A kibice niech jeżdż Czytaj całość